Trudno o lepszą ilustrację zasady, że w demokracji obowiązuje zasada prawdy względnej: rząd PiS uzyskał votum zaufania ale nie przybliżył się tym samym do rozwiązania choćby jednego polskiego problemu. Potwierdził tylko że ma większość w Sejmie, czego akurat nikt nie kwestionuje.
PiS próbuje ucieczki do przodu w nowej sytuacji, kiedy to ewentualne zwycięstwo Andrzeja Dudy staje się – jak z badań opinii wynika – coraz mniej prawdopodobne.
O votum zaufania wnioskowali sami rządzący. Za opowiedziało się 235 z 460 posłów co oznacza, że PiS wciąż dysponuje w tej izbie większością. Tyle że nikt ostatnio nie podważał tego faktu.
Właściwym adresatem całej operacji wydaje się nie opozycja – zresztą szczerze nią zaskoczona – lecz grupa Jarosława Gowina w samym PiS.
Przegłosowanie tego co przyjęto w czwartek po południu oznacza, że wniosek o votum nieufności dla rządu złożyć będzie można dopiero za pół roku. Tyle zyskują i to niezależnie od wciąż niepewnego wyniku wyborów prezydenckich Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki. Bo Gowin ze swoimi kilkunastoma szablami w klubie PiS nie będzie już mógł straszyć odwróceniem koalicji.
Przy okazji obóz władzy przeprowadził pokazową demonstrację jedności. Prezydent przedstawił siebie w roli patrona rządu chociaż nie taka jest jego nawet konstytucyjna rola. Nie wiemy jeszcze czy sondażowo to Dudę wzmocni czy osłabi. Ani nawet czy Kaczyński chce tego pierwszego czy raczej drugiego.
Z samego PiS dobiegają przecież głosy, że prezydent po reelekcji może stać się kłopotem. Możliwości wpływania na niego staną się bowiem iluzoryczne. PiS nie przeprowadzi przecież impeachmentu w sojuszu z Platformą – byłby to kabaret przerastający wszystko w polskiej polityce.
Dumne słowo zaufanie w odniesieniu do tego akurat głosowania wydaje się więc mocno na wyrost.
Groźnie zaś brzmią zapowiedzi Dudy i Morawieckiego o sile państwa budowanej na fakcie że prezydent, rząd i sejmowa większość a nawet samorządy – przeważnie nie pisowskie – wywodzą się z jednego obozu politycznego. Można to uznać za groźbę wobec tych ostatnich. I pod adresem nas wszystkich. Propaganda PiS zarzuca opozycji, że jest totalna a sama władza jawnie już ulega podobnej pokusie. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że pozostaje zbyt słaba żeby ją wcielić w życie. Na szczęście my sami z kartami do głosowania w ręku też wkrótce będziemy mieli coś do powiedzenia. Igrzyska jakie organizują rządzący mają odwrócić uwagę obywateli od ich własnych uprawnień. Jednak akurat w rocznicę czerwcowych wyborów z 1989 r które trwale zmieniły polską rzeczywistość nie wydaje się to pomysłem rozumnym ani skutecznym. A w dobie pandemii nawet żałosnym bo władza mozolnie liczy głosy wtedy gdy obywatele – straty. Votum przyjęte ale zaufania od tego nie przybędzie.