Zły pokój na horyzoncie

0
7543

Wizyta w Polsce amerykańskiego sekretarza obrony Pete’a Hegsetha przypadła w najgorszym terminie: po zapowiedziach jego samego i prezydenta Donalda Trumpa podjęcia bezpośrednich rozmów z Władimirem Putinem oraz wykluczeniu przez nich zachowania przez Ukrainę granic sprzed agresji kremlowskiej. W sposób oczywisty oznacza to premię dla napastnika. Zaś warszawskie rozmowy pokazują naszą bezradność wobec konfliktu, w który – przyjmując miliony uchodźców – zaangażowała się nie tylko władza w Polsce ale całe społeczeństwo demonstrując na skalę nieznaną od II wojny światowej humanitarną postawę.  

Niezależnie od tego, co Hegseth powiedział w Warszawie – dalece istotniejsze okazały się wcześniej złożone przez niego i szefa deklaracje. Dla Polski i innych państw regionu niekorzystne i groźne. Przy okazji odbieramy lekcję pokory.  Pokazano nam miejsce w szeregu. Jeszcze za czasów Joe’go Bidena, bezpośredniego poprzednika Trumpa, Polska pozostawała miejscem ogłaszania ważnych oświadczeń: jak wtedy, gdy demokratyczny przywódca Stanów Zjednoczonych dwukrotnie potwierdzał w Warszawie aktualność Artykułu Piątego Traktatu Waszyngtońskiego, zobowiązującego państwa Sojuszu Atlantyckiego do solidarnej obrony wzajemnej w sytuacji ataku na którekolwiek z nich. Po 24 lutego 2022 r, dacie która przeszła do historii jako początek pełnoskalowej wojny, rozpętanej przez Rosję przeciwko nie  należącej wprawdzie do NATO ale graniczącej z jego krajami członkowskimi Ukrainie – zapowiedź ta miała swój ciężar gatunkowy i moc wiążącą. 

Jak Trump poddaje partię, zanim do niej zasiądzie

Demokratyczny prezydent Joe Biden słów na wiatr nie rzucał.  Jego republikański następca Donald Trump żongluje nimi w dowolny sposób. Jeszcze niedawno dało się go chociaż pochwalić za przemówienie do uczestników Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, w którym zaproponował państwom OPEC, organizacji zrzeszającej eksporterów ropy naftowej obniżenie cen tego surowca, aby pozbawić Rosję zysków z jego sprzedaży i tym samym zmusić ją do przerwania niszczycielskiej i napastniczej inwazji. Niedługo potem Trump się cofa. Zachowuje się tak, jakby skłonny był przystać na pokój z Władimirem Putinem na jego, kremlowskich warunkach zawarty. Tak bowiem trzeba odczytać możliwość zachowania przez Rosję wojennych zdobyczy terytorialnych oraz jej powrót do wspólnoty międzynarodowej, bo przecież nawet po zawarciu “złego pokoju” izolacja Rosji przestanie mieć sens. 

Trump już opowiada się za przywróceniem Moskwie prawa udziału w spotkaniach Grupy G-8 (bez Rosji to tylko G-7),  skupiającej najpotężniejsze państwa świata. Jakby rzecz ująć najkrócej – jeśli chodzi o wojnę na wschodzie, prezydent USA otwiera wszystkie drzwi przed jej sprawcami, a zamyka przed zaatakowaną trzy lata temu Ukrainą.   

Wszystko to otwiera perspektywę  groźną nie tylko dla Ukraińców. Zapewnienie z góry, że ojczyzna Wołodymyra Zełenskiego nie zostanie do NATO przyjęta, nawet jeśli uznać, że podobna akcesja zawsze stanowiła tylko political fiction – stanowi przejaw kapitulacji wolnego świata jeszcze przed właściwymi rozmowami. Podobnie jak fakt, że Hegseth nie wykluczył w Warszawie rychłego zmniejszenia sił nie tylko USA ale całego NATO na “flance wschodniej” Sojuszu, czego Rosja od dawna się domaga.   

Zamiast dumnej gwiaździstej flagi Trump skłonny jest od razu przy swoim miejscu za stołem rokowań postawić inną: białą.

Jeśli bowiem poważnie traktować stanowisko Trumpa po telefonicznych na razie rozmowach z gospodarzem Kremla – wychodzi na to,  że w trakcie konferencji, która ma się  odbyć w Arabii Saudyjskiej, Putin może uzyskać wszystko, czego chce – a Zachód wyłącznie pokój, bez gwarancji nawet, jak długo ten ostatni potrwa.

Siłą rzeczy nasuwają się dwie historyczne analogie: z konferencją w Jałcie sprzed 80 lat, budującą powojenny układ sił w świecie wbrew zobowiązaniom, pamięci o ofiarach i poświęceniach a także na przekór zasadzie stanowienia narodów i społeczeństw o sobie. I z wcześniejszym układem monachijskim (z września 1938 r.),  który miał wojnie zapobiec, narzucając słabszej od Niemiec Czechosłowacji terytorialne ustępstwa, ale tylko rozzuchwalił Adolfa Hitlera i zachęcił go do dalszych podbojów.

Problem w tym,  że Donald Trump ani jego najbliższe otoczenie nie rozumują w kategoriach historii ani nawet geopolityki. Decyzje podejmują raczej w warunkach określanych przez wirtualną rzeczywistość nowoczesnych  komunikatorów i portali społecznościowych. Gdzie liczy się nie żadne trwałe bezpieczeństwo ani stabilny układ sił, jaki miałby się wyłonić z toczonych rozmów, lecz błyskawiczny aplauz, nawet jeśli miałby się okazać obliczony wyłącznie na krótką metę.

Trump o powtórny wybór nawet nie może się starać.  Na miejscu w historii mu nie zależy. Mitygować go mogą wyłącznie odmienne priorytety jego współpracowników, zabiegających o to, ażeby ich kariera ani wpływ na politykę światową nie skończyły się wraz z drugą prezydencką kadencją szefa. W tym sensie “państwo głębokie” czyli ukryte, na które tylekroć skarżył się Trump, że ogranicza jego możliwości – mowa o kompleksie militarno-przemysłowym,  wojsku czy służbach specjalnych – pozostaje rzeczywiście naturalnym sojusznikiem opinii publicznej wolnego świata, której nie zależy na rysowaniu mapy politycznej od nowa i wznoszeniu kolejnych żelaznych kurtyn – lecz na trwałym powstrzymaniu kremlowskiej agresji w taki sposób, żeby nie mogła powtórzyć się w dowolnym miejscu i czasie. To plan minimum i przeciwwaga  dla “złego pokoju”, jaki się zza koncepcji Trumpa i jego sekretarza obrony wyłania.       

Gość, co przyjeżdża z gotowymi uzgodnieniami, jak to bywa w dyplomacji 

Obecny format warszawskich rozmów – co brutalnie da się określić jako powiadamianie nas o uzgodnieniach podjętych już gdzie indziej – zapewne okazuje się mniej kłopotliwy dla ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza, skoro Koalicja 15 Października rządzi względnie od niedawna a w amerykańskiej kampanii przedwyborczej obstawiała innego konia niż ostatecznie wygrał. Bardziej za to dla prezydenta Andrzeja Dudy, zwłaszcza, gdy stanowiący jego zaplecze obóz przywiązywał dużą wagę do zapowiedzi wizyty Trumpa wiosną br, a więc przed naszymi z kolei wyborami prezydenckimi. Jeśli nawet Trump naprawdę w kwietniu przyjedzie, szans Karola Nawrockiego to nie zwiększy. Na razie Duda powtarza własne pomysły sprzed siedmiu lat zbudowania w Polsce “Fort Trump” od których nawet amerykańscy republikanie się zdystansowali.   

Za to paradoksalnie korzystne dla nas mogą okazać się te deklaracje Amerykanów, które głoszą, że jeśli pokój zostanie zawarty, to nie USA ale Unia Europejska zadbać będzie musiała o bezpieczeństwo w dotychczas przyfrontowej strefie, z siłami pokojowymi włącznie.  To dla Polski istotna rola do odegrania. Chociaż nie taka,   jaką do niedawna sobie wyobrażaliśmy wobec ogromu polskiego zaangażowania we wspieranie Ukrainy, zwłaszcza w humanitarnym aspekcie trwającego już trzy lata kryzysu.

Tego samego dnia, gdy Kosiniak-Kamysz i Duda kolejno konferowali z Hegsethem, w kuluarach odbywającej się w gmachu Sejmu konferencji poświęconej Armii Krajowej jeden z czołowych działaczy opozycji antykomunistycznej sprzed 1989 roku zauważył: – My, Europejczycy jesteśmy dorośli. Co oznacza, że jeśli trzeba, musimy sobie umieć radzić sami.

Jak się wydaje, trudno to, co się dzieje, ująć bardziej dobitnie.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 23

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here