Nieodwoływalność prezesa Najwyższej Izby Kontroli oraz niezawisłość sędziów stanowią wartość dla demokracji, niezależnie od tego, kto te funkcje pełni i jak sobie radzi z ich sprawowaniem. Dlatego PiS, żeby tę prawdę zaciemnić, robi wszystko, by naprowadzać opinię publiczną na stereotypy i resentymenty.
W wywiadzie z zawsze wnikliwą Justyną Dobrosz-Oracz zastępca Jarosława Kaczyńskiego Adam Lipiński sprawia wrażenie szczerze zatroskanego, że partia zawiodła się na Marianie Banasiu. Mamy kłopot – przyznaje. Pisowski inteligent i dawny działacz opozycji demokratycznej, co w dobie karier Piotrowiczów w partii należy już do rzadkości, stanie się przekonujący dla tych, którzy zapomną, że to za sprawą tego miłego starszego pana pojęcie korupcji politycznej w Polsce przeniesione zostało z akademickich sal seminaryjnych do doświadczenia codziennego.
Kilkanaście lat temu przedsiębiorcza Renata Beger nagrała, a Andrzej Morozowski z Tomaszem Sekielskim wyemitowali niemoralne propozycje stanowisk i apanaży w zamian za głosy i poparcie, jakie w tajemnej w jego przekonaniu rozmowie składał Lipiński. Dziś jego partię uwiera kamienica Banasia, w latach 1981-83 więźnia politycznego PRL i uczestnika strajków głodowych za kratami, ale wciąż nie przeszkadza jej biograficzny balast prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza, promowanego właśnie do Trybunału Konstytucyjnego.
PiS stawia na chaos i zimną wojnę
Prawo i Sprawiedliwość wcale nie próbuje przy zielonym stoliku zmienić wynik wyborów. Partia rządząca w ten stolik kopie i próbuje go przewrócić.
Kaczyński wie, po co prowadzi swoich na tę wojnę domową. Urzędnicy nie są w Polsce lubiani, mało kto wie, czym w szczegółach zajmuje się NIK, a skojarzenie Banasia z korupcją i ustawienie go na celowniku CBA pozwoli zmurszałej po czterech latach władzy partii nawiązać do mitu założycielskiego – walki z nieprawidłowościami w życiu publicznym, o której tyle mówił minister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka Lech Kaczyński. Zaś obecny szef tego resortu Zbigniew Ziobro stał się rozpoznawalny za sprawą sejmowej komisji śledczej, badającej aferę Lwa Rywina.
Potem były taśmy Beger i dziesiątki afer PiS: działka Mateusza Morawieckiego, wieże Kaczyńskiego i austriackiego dewelopera, sprawa PCK na Dolnym Śląsku oraz Polskiej Fundacji Narodowej. Ale tylko znawcy polityki są w stanie wszystkie spamiętać. Dla jej doraźnych kibiców popłynie z mediów państwowych czytelny sygnał: surowy również dla swoich PiS zwalcza korupcję we własnym obozie.
Systemowo zaś i strukturalnie – jeśli PiS skaptuje opozycję do przeforsowania „lex Banaś” pozwalającego na swobodną wymianę prezesa NIK dziś wedle prawa nieusuwalnego – kolejnych następców twardego urzędnika z Krakowa będzie mogło jak chce już odwoływać i powoływać.
Niezależność NIK, dla demokracji istotna, jest wartością samą w sobie, choć to nie aniołowie sprawują władzę w monumentalnym gmachu przy Filtrowej. Poprzednik Banasia, Krzysztof Kwiatkowski przez całą niemal kadencję miał zarzuty prokuratorskie. Jednak instytucja kontrolna obsadzana za sprawą pstryknięcia palcami bossa z Nowoogrodzkiej stanie się już tylko atrapą. Lepszy bez porównania wariant stanowi sześć lat z Banasiem w gabinecie prezesa. Co więcej – można mu ufać, że po doświadczeniach z synem, wyrzuconym z pracy w państwowym banku ojcu na złość, szef NIK jak należy władzę skontroluje… Jeśli się nie ugnie, będzie się działo… Chociaż na sympatię opinii publicznej pomimo świetnego życiorysu z dawnych czasów Banaś nie ma co liczyć.
Człowiek, który pokazał figę Kaczyńskiemu
Marian Banaś to drugi wysoki urzędnik państwowy, który odmówił prośbie samego Jarosława Kaczyńskiego o podanie się do dymisji. Pierwszy to prezes NBP Adam Glapiński.
Podobnie jak sędziowie, którzy znów stali się celem ataków, zupełnie jak na początku pierwszej kadencji po powrocie PiS do władzy w 2015 r. Kaczyński wie, jak wielu Polaków skłania się ku przekonaniu, że takie sądy jak dziś najlepiej rozpędzić. Winni temu są w znacznej mierze sami sędziowie: wymiar sprawiedliwości kojarzy się z bezdusznością, biurokracją i przewlekłością postępowań. Z absurdalnymi wyrokami za kradzież batonika i wypuszczaniem na wolność mafii pruszkowskiej. Ale też PiS propaguje tu lekarstwa gorsze od samej choroby. Za jego rządów czas postępowań jeszcze się wydłużył.
Opluwanie sędziów przez media państwowe, podobnie jak protestujących lekarzy i nauczycieli, szarga ich autorytet, nie proponując nic w zamian. Masowe uczestnictwo w wielotysięcznych demonstracjach w obronie rugowanego olsztyńskiego sędziego Pawła Juszczyszyna kanalizuje opór społeczny, skupiając go wokół sprawy, która przeciętnego wyborcę interesuje bez porównania mniej, niż świadczenia socjalne, oferowane przez bieżącą władzę. Nieważne, że te ostatnie pochodzą ze środków, odebranych wcześniej obywatelom w formie podatków.
Odprężenia nie będzie: taki sygnał przekazuje Polakom prezes Kaczyński. Nawet z otwockiej kliniki, z chorym kolanem, zawiadywać musi wojną na dwa fronty. Daje próbkę tego, jak w drugiej kolejnej kadencji wyglądać będą rządy PiS. Dyżurnych przeciwników dobiera tak, żeby nie mogli liczyć na realne wsparcie szerokiej opinii społecznej. W ten sposób politykę można uprawiać w nieskończoność, wrogów nigdy nie zabraknie. A jeśli nawet – to strawestujmy Franca Fiszera – dobierze się ich z grona przyjaciół. Jak ostatnio Mariana Banasia…
Twoim zdaniem…
[democracy id=”134″]
Na ten temat czytaj także: