Granice absurdu czyli gdy rozum śpi, intruzi harcują
Wypowiedź europosłanki Janiny Ochojskiej, że chroniące wschodnią granicę służby nie powinny używać armatek wodnych przeciw emigrantom, bo ci nie mają gdzie ubrań wysuszyć, trafi na pewno do przeglądów największych wypowiedzianych w trudnym roku pandemii i wojny hybrydowej absurdów.
Bo też niby w jaki sposób pogranicznicy mają powstrzymać szturmujących nasze wschodnie rubieże intruzów: głośnym pohukiwaniem może albo zamawianiem, jakim zwykły leczyć jęczmień na oku wiejskie znachorki? Poprawki w sprawie środków z budżetu na otwarcie suszarni dla uchodźców na wschodniej granicy zapewne jednak sejmowi z kolei koledzy Ochojskiej z klubu Koalicji Obywatelskiej nie zgłoszą, bo złapali się za głowy, słysząc jej paplaninę.
Swego czasu pełniąca urząd Rzecznika Praw Dziecka Ewa Sowińska otrzymała nawet nominację do międzynarodowego tytułu “Idioty roku”, gdy ogłosiła, że wymachiwanie w popularnej kreskówce przez Teletubisia damską torebką stanowi promocję homoseksualizmu oraz stwarza zagrożenie dla rozwoju psychicznego dzieci i młodzieży. Jak się okazuje – każdy ma swojego Teletubisia. A w wymyślaniu absurdów rodzimi politycy zdolni są stanąć do globalnej konkurencji. Tyle, że obywatelom wcale nie do śmiechu.
Z perspektywy zwykłego człowieka wygląda to niewesoło: w kwestii granicy wschodniej władza robi głupstwa zaś opozycja je mówi, a przed zagrożeniem nie ma nas kto obronić.
Przyjęta przez Sejm uchwała ws. sytuacji na granicy pełna jest samozadowolenia i samochwalstwa. Zaś ustawa, podskórnie, bo bez użycia tej nazwy przedłużająca stan wyjątkowy na wschodnich rubieżach państwa okazuje się wątpliwa konstytucyjnie i rodzi niebezpieczeństwo, że władza w przyszłości zechce jej nadużyć, bo skoro zyskuje możliwości wprowadzania ograniczeń swobody przemieszczania się obywateli, zawarowane dotychczas dla ustawy zasadniczej – może je wykorzystać do utrudniania organizacji akcji ulicznych “ruchowi ośmiu gwiazdek”, Komitetowi Obrony Demokracji czy nawet protestującym przeciw mnożeniu restrykcji prozdrowotnych antyszczepionkowcom.
Władza przez krótkowzroczność sama sobie odebrała możliwość działania przez dwa dodatkowe miesiące w warunkach prawa nadzwyczajnego. Stan wyjątkowy na terenach przygranicznych można było bowiem zawczasu wprowadzić na 90 dni zamiast trzydziestu, jak ostatecznie rozstrzygnięto, po czym przedłużyć na jeszcze 60, jak zresztą zrobiono. Nie trzeba byłoby wówczas szukać dróg na skróty i załatwiać ustawą spraw, o których tylko Konstytucja stanowi.
Pisowska ekipa traci tym samym doskonałą okazję, żeby choćby w konfrontacji z czarnym charakterem politycznej Europy Aleksandrem Łukaszenką przedstawić siebie jako praworządną. Jednak rządowe kanały propogandowe z lubością powiadamiają na paskach na ekranie, że opozycja głosowała przeciw ustawie o ochronie granic, co skutecznie przemawia do części słabiej zorientowanej publiczności.
Wojna hybrydowa się toczy, ale co niezmiernie istotne, pierwszym jej celem dla reżimu białoruskiego stała się Litwa, gdzie najpierw służby Łukaszenki skierowały strumień nielegalnych imigrantów. Ponieważ tam napotkano na zdecydowane przeciwdziałanie, dalszy impet skierował się ku Polsce. Jak opowiedział nam Rafał Grupiński, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej: – Litwa ściągnęła sześćdziesięciu funkcjonariuszy Fronteksu. Wyłapywali imigrantów. Frontex odsyłał ich do krajów, skąd pochodzą.
Miarą kolejnego absurdu pozostaje fakt, że wyspecjalizowany w ochronie granic wspólnoty Frontex jako jedyna organizacja unijna ma swoją siedzibę… w Warszawie. Nie dopomogło to w niczym w jej współpracy z władzami. Posłowie PiS całkiem poważnie zasłaniają się argumentem, że siły Fronteksu są skromne. Litwinom jednak, jak widać, to nie przeszkadzało.
Wiele winy leży też po stronie Unii Europejskiej. To irlandzkie linie lotnicze leasingują dla Białorusi samoloty, którymi przewozi się nielegalnych imigrantów i doskonale na tym zarabiają. Chętnie obkładający innych sankcjami nawet z błahych powodów (Turów) eurokraci w tej kwestii nie zaregowali jak należy.