Andrzej Kieryłło, strateg polityczny w rozmowie Łukasza Perzyny

– Co się udało osiagnąć premierowi Mateuszowi Morawieckiemu na forum Unii Europejskiej?

–  Uważam, że na forum Unii Europejskiej premier Morawiecki osiągnął wszystko co chciał, odniósł wielki sukces. Ponieważ zupełnie inaczej niż większość komentatorów odczytuję cel, jaki sobie postawił. Już gdy PiS składał wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, który miał wykazać prymat Konstytucji nad prawem unijnym, wiedział, że wykupuje bilet w jedną stronę. Morawiecki nie jest naiwny, tylko inteligentny, wie, co robi. Gdy jechał do Brukseli wiedział, że napotka ostracyzm, będzie tam krytykowany. 

– Po co więc na tę krytykę się wystawiał?

– Cel był inny. Chodziło o to, żeby – tak jak się stało – wystąpił tam i nie tylko wygłosił długie przemówienie, ale też w jego trakcie komentarze, odnoszące się do głosów z sali. Obóz Zjednoczonej Prawicy gra o własny elektorat. Chodzi więc o to, żeby mu przekazać, jak niedobra jest Unia. Służy temu przekaz telewizji Jacka Kurskiego, spreparowany i zniekształcony. Gorące zapewnienia, że kochamy i Polskę i Europę służyły temu, by zanegować przekaz prawdziwy. Dla mnie to spektakl. Przygotowany w duecie Kurski-Morawiecki. To nie było dla gabinetu prezesa Jarosława Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej, jak oceniają niektórzy obserwatorzy, tylko dla elektoratu. Złożyć im można gratulacje, które przy okazji zakropić warto rzewnymi łzami. Bo dla Polski to niedobra gra.

– Dlaczego w takim razie to robią? Czy opisany przez Pana sposób sterowania elektoratem oznacza, że na wybory możemy pójść przed terminem, już wiosną?

– Jeśli wybory takie jakie znamy do tej pory, jeszcze będą… Wszystko co się dzieje, pokazuje kierunek ku państwu autorytarnemu, w którym zamiast na to, jak ludzie głosują, patrzy się, jak się ich głosy liczy i ogłasza wyniki. Im chodzi o utrzymanie władzy, stan państwa jest drugorzędny. Pieniądze z Unii Europejskiej również nie tak ważne. Przyjęto bowiem zasadę, że pieniądze można dodrukować. Inflacja okazuje się dla państwa korzystna, chociaż dla obywateli dotkliwa. Za jej sprawą rośnie dochód państwa, dewaluuje się dług wewnętrzny. Rządzący grają więc na inflację. Stan gospodarki okazuje się drugorzędny. Na Kubie gospodarki w nowoczesnym znaczeniu tego słowa w ogóle nie ma, wszyscy tam rozliczają się w dolarach, chociaż oficjalna waluta jest inna, przeróżnych towarów brakuje, ale ustrój istnieje. Widzę troskę o władzę. Patrzę na rozbijanie sojuszy zagranicznych: z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi – nie ma innych beneficjentów tego procesu poza Rosją.

– Abramsy jednak sprowadza właśnie ta ekipa. Jak się to ma do tego, co Pan mówi?

– Pozornie czołgi z Ameryki mają wzmocnić bezpieczeństwo państwa. Ale gdy rząd uzna, że sojusz z USA mu nie pasuje – Abramsy też się przydadzą. Okażą się cenne również tam, gdzie się wtedy znajdziemy, w jakimś nowym Układzie Warszawskim. Dziś okazują się świetną osłoną propagandową dla tego, co się dzieje.     

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here