Wynik głosowania w sejmowej sali, w której Donald Tusk znaczną większością 243 do 210 uzyskał wotum zaufania dla swojego rządu niewiele zmienia w polskiej polityce. Nikt przecież nie utrzymywał, że premier nie ma wystarczającej liczby posłów, żeby władzę sprawować. To raczej pomysłów, jak to robić, brakuje.
Nie znaleźliśmy ich na pewno w ponad godzinnym expose szefa rządu. Wiele było w nim mowy o przeszłości, w tym sposobie traktowania Polski przez poprzedników, zasadnie przypomnianym jako dla niej destrukcyjny.
Tyle, że jak widać niewiele to obchodzi młodych Polaków. Niedawne wybory prezydenckie “obywatelski” (gdyby to był sitcom a nie artykuł, powinien tu wejść śmiech z offu) kandydat Prawa i Sprawiedliwości Karol Nawrocki wygrał bowiem w drugiej turze w walce z Rafałem Trzaskowskim, zastępcą Tuska w partii Platforma Obywatelska, właśnie dlatego, że zdecydowanie, silniej jeszcze niż seniorzy, dotychczas uznawani za niezawodne zaplecze wyborcze PiS – poparligoobywateleponiżej40. roku życia. A ich to, o czym mówił Tusk, nie tyle nie interesuje, co nie bulwersuje w stopniu wpływającym na decyzje podejmowane przy urnach. Nie dostali przy tym w środę od premiera niczego w zamian. Na pewno nie spełniła się zapowiedź z czołówki “Gazety Wyborczej”: “Tusk pokaże konkrety” [1]. Ich właśnie zabrakło.
Problem Tuska nie sprowadza się wyłącznie do niekorzystnego wyniku wyborczego, żeby mógł powiedzieć “było minęło” i chełpić się ponad 10 milionami głosów oddanych w niedzielę 1 czerwca na słabego przecież kandydata obozu polskiej demokracji, którego premier nawet szczerze nie poparł: jeśli już, to zdawkowo.
Decyzja wyborców, choć tak o włos podjęta (Nawrocki wygrał przewagą 369 tys głosów a do urn poszło nas ponad 21 milionów), ma bowiem wszelkie cechy trwałości.
Badania opinii publicznej wszystkich ośrodków zgodnie zaświadczają, że gdyby wybory do Sejmu odbyły się nie w konstytucyjnym terminie za ponad dwa lata, lecz już teraz – rządy po nich objęłyby Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja. Szczególnie dobitnie wróży to wynik IBRIS-u: wprawdzie Koalicja Obywatelska uzyskuje w nim 32 proc poparcia, ale PiS 28 proc a Konfederacja 21 proc, co przy założeniu, że do Sejmu wejdzie jeszcze tylko Lewica (6,5 proc) – przesądza o tym, kto będzie władzę sprawował [2]. Chyba, że Tuskowi lub jego następcy udałoby się skaptować partię Sławomira Mentzena. Ten ostatni jednak musiałby znaleźć alibi dla swoich wyborców do zmiany frontu. Deklaracje Tuska nie zapowiadają, że mu go dostarczy. Zapowiedź wprowadzenia kontroli na granicy z Niemcami, żeby nam nie podsyłali nielegalnych imigrantów, to za mało. Trzaskowskiemu jak pamiętamy, piwo wypite z Mentzenem w toruńskim pubie tego drugiego nie dało wygranej z Nawrockim.
Tym bardziej, że jak prognozuje w swojej przenikliwej analizie dla “Tygodnika Powszechnego” Piotr Śmiłowicz, Nawrocki już jako prezydent a nie tylko elekt – zacząć może grę między PiS a Konfederacją. I wtedy: “(..) co prawda był kandydatem PiS, ale w sporach obu formacji raczej będzie się wcielał w rolę arbitra – żeby w przyszłości postawić na to ugrupowanie, które da mu większą gwarancję reelekcji w 2030 r. Wcale nie jest powiedziane, że będzie to PiS. Formacja Jarosława Kaczyńskiego może jeszcze pożałować, że jako kandydata na prezydenta wskazała kogoś, kto jest tak bliski głównemu rywalowi na prawicy. Ceną za prezydenckie zwycięstwo przy pomocy wyborców Mentzena jest bowiem wzmocnienie Konfederacji” [3]. Widzimy to już w przywołanym wcześniej badaniu IBRIS.
Kaczyński będzie miał coraz mniejszy kontakt z rzeczywistością, z oczywistych względów. Nawrocki za to odwrotnie. Wiemy, jak szybko uczył się w kampanii prezydenckiej. Stworzy to z czasem prezesowi PiS problem podobny jak dzisiaj Tuskowi. Różnica jest jedna i podstawowa: Karczyńskiego ten kłopot dopiero czeka, za to Tusk już go ma. I jak się wydaje, żadnego pomysłu na kohabitację. A szanse w tej ostatniej są nierówne: Nawrocki ma bowiem przed sobą co najmniej pięć pewnych lat, zaś Tusk – mniej niż połowę tego czasu. Dlatego jego zwycięstwo w sali obrad Sejmu po południu w środę 11 czerwca może się okazać pyrrusowe.
[1] “Gazeta Wyborcza” z 11 czerwca 2025
[2] IBRIS z 6-7 czerwca 2025 sondaż dla dziennika “Rzeczpospolita”
[3] Piotr Śmiłowicz. Bitwy prawicy. “Tygodnik Powszechny” nr 24 z 11-17 czerwca 2025, s. 8