Sojusznicy gorsi od wrogów

0
33

Donald Tusk, szukając – co zresztą godne pochwały – sojuszników przeciw Władimirowi Putinowi po rejteradzie Donalda Trumpa, nieopatrznie dał alibi Recepowi Erdoganowi. Prezydent Turcji w tydzień po wizycie, jaką złożył mu premier z Polski sympatycznie ocenianej w wolnym świecie za wynik i frekwencję w wyborach z 15 października 2023 r, poprawiwszy doraźnie reputację, zabrał się do tego, co umie najlepiej i lubi najbardziej: zamykania opozycji. Zaczął od burmistrza Stambułu Ekrema Imamoglu. 

Z kolei w Polsce na pełnoprawną uczestniczkę  debaty publicznej i niemalże autorytet społeczny wyrasta Edyta Skotarczak, wdowa po Nikodemie ps. Nikoś, trójmiejskim gangsterze zabitym przed laty przez konkurentów w tym biznesie. Z całą powagą media – a jakże – liberalne i demokratyczne – przytaczają jej wypowiedzi z pretensjami pod adresem Karola Nawrockiego, obecnego kandydata PiS na prezydenta, przez swoich przedstawianego jako obywatelski.  E. Skotarczak ma za złe prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej,  że gdy opublikował pod pseudonimem Tadeusz Batyr biografię inkryminowanego Nikosia – nie spytał jej o zdanie a co gorsza, napisał, że była złym duchem męża.

Podwójna osobowość kandydata i taka sama moralność jego krytyków

Bezspornie w złym świetle stawia Nawrockiego – tak jako kandydata, jak historyka i muzealnika – fakt,  że po opublikowaniu pod pseudonimem książki o Skotarczaku stworzył sytuację, w której historyk Nawrocki chwalił w mediach dzieło autora Batyra – i odwrotnie.  Paragrafu na to oczywiście nie ma, ale nie wystawia to obywatelskiemu kandydatowi PiS  najlepszej rekomendacji na urząd głowy państwa. 

Jednak używanie wdowy po jednym z liderów przestępczości zorganizowanej do roli świadka oskarżenia tegoż kandydata oznacza wypędzanie diabłą Belzebubem. I ośmiesza tych, co autorytet w jej postaci sobie znaleźli. Nie od rzeczy przypomnieć, że w czasach, gdy jednym z jej bossów był Skotarczak, mafia stanowiła w Polsce wyjątkowo dotkliwe utrapienie dla obywateli. 

Jak dyktator ze wschodu ograł b. prezydenta Europy

Prezydent Turcji Recep Erdogan chociaż opinię w wolnym świecie ma fatalną, liderem mafii oczywiście nie jest, aczkolwiek w rządzeniu krajem stosuje metody autorytarne. Przypisuje mu się zorganizowanie puczu przeciw własnej władzy,  kiedy w ten sposób przed laty starał się znaleźć pretekst do prześladowania opozycji. Do tej ostatniej praktyki teraz powraca. Dlaczego nas powinno to interesować, nietrudno uzasadnić: wszystko wskazuje na to, że wizyta Tuska, znanego z przywrócenia demokratycznego kursu we własnym kraju, którą nasz premier nieopatrznie złożył w Ankarze – posłużyła gospodarzowi nie do montowania koalicji przeciw zbrodniarzowi wojennemu Putinowi lecz jako zasłona dymna dla aresztowania – już w tydzień po niej – lidera opozycji we własnym  kraju, burmistrza Stambułu Ekrema Imamoglu pod fikcyjnymi korupcyjnymi zarzutami. 

Jeśli rzecz ująć najkrócej, Erdogan – gracz tyleż zręczny, co pozbawiony zahamowań – zwyczajnie Tuska wykorzystał. Nie wystawia  to najlepszego świadectwa polskiemu premierowi. Nawet jeśli uznać,  że poważniejsi niż ci z Turcji partnerzy nie mają dla niego czasu, zaabsorbowani  ważniejszymi od kontaktów z Polską sprawami. Niemcy formują rząd. Zaś we Francji demokraci zastanawiają się, jak nie dopuścić do zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach prezydenckich prokremlowskiej Marine Le Pen w sytuacji, kiedy obecny szef państwa Emmanuel Macron wystartować w nich już nie może.

Na tym polega poważna polityka. Nie na prezentowaniu przez Tuska do kamery podarowanych mu przez tureckiego satrapę manuskryptów. W tym wypadku: listu Andrzeja Załuskiego do osmańskiego wielkiego wezyra z poł. XVIII wieku. Historykiem Tusk był kiedyś, wydał piękny album o Gdańsku. Teraz odpowiada za państwo. Nie tylko za nasze bezpieczeństwo ale i wizerunek w świecie. 

O ile wybory prezydenckie we Francji pozostają sprawą poważną, to za wcześnie, by tę samą ocenę odnieść do podobnego wyścigu w Polsce. Jeśli o braku moralności kandydata, nawet autorytarnej partii, zaświadczać ma wdowa po gangsterze, mamy do czynienia już nie z burleską, lecz z zainfekowaniem życia publicznego.  Nawet jeśli Nawrocki,  którego własny życiorys (a nie napisana pod pseudonimem biografia Nikosia) przypomina pole minowe, na którym w lepiej funkcjonującej demokracji kandydat dawno wyleciałby już w powietrze. 

Wiele łączy “mission impossible”,  jaką w desperackim poszukiwaniu wierniejszych od prezydenta USA  Trumpa aliantów niedawny prezydent Zjednoczonej Europy Tusk odbył do Ankary – z wysiłkami liberalnych mediów głównego nurtu, przywołującego panią gangsterową jako miarodajne źródło ocen moralnych. Zadanie pytania, co na to ofiary tureckiego reżimu i trójmiejskiej mafii, nie wydaje się w tym kontekście pustą retoryką. To raczej ci, co nie widzą tu problemu, busolę moralną zgubili.

Swego czasu niezapomniana Katarzyna Herbert, wdowa po świetnym poecie Zbigniewie, stanowczo zaprotestowała przeciwko wykorzystywaniu słów wiersza męża o “zdradzonych o świcie” – napisanego wiele lat przed katastrofą smoleńską – do promowania przez Jarosława Kaczyńskiego nienawistnej narracji o zamachu. Niestety pani Katarzyna już odeszła na zawsze, a media głównego nurtu nie potrafiły nawet jej porządnie pożegnać. Nie była przecież celebrytką, jak wdowa po gangsterze Edyta Skotarczak.

Wielki poeta Herbert trafnie wskazywał, że liczy się potęga smaku. Nawet wtedy, gdy za sprawą luminarzy życia publicznego powszechny niesmak odczuwamy.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 4

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here