Tag: dziennikarstwo

Koniec Polski celebrytów

Pokazała to afera Tomasza Lisa, smutna w obu jej aspektach: chorobliwego - to zapewne właściwe określenie - zainteresowania przekazów głównego nurtu stanem zdrowia upadłego gwiazdora, któremu jak każdemu cierpiącemu trzeba raczej współczuć i życzyć powrotu do pełni sił; ale także medialnej samotności poszkodowanych w tej samej sprawie. Pozbawionych prawa do szerszej prezentacji własnej traumy, gdy środki masowego przekazu skupiają się bez reszty na jej sprawcy. Na pewno nie na problemie, chociaż pozostaje tak ważki i bolesny. 

Kac Budki i doradca Skórzyński

Co łączy obie sprawy, poza głębokim niesmakiem, jaki po ich ujawnieniu odczuwa opinia publiczna oraz pogłębiającym się za ich sprawą przekonaniem o dwulicowości polityków i obsługujących ich - cóż za fatalne słowo, ale niestety tu akurat pasuje - żurnalistów głównego nurtu? Oto pryncypialne spory o wartości okazują się wyłącznie ustawkami, jak zmagania kiboli na leśnym parkingu, gdzie policja nie przeszkadza, a mniej liczą się barwy klubowe, bardziej chęć, by się sprawdzić. A po pokazowym mordobiciu idzie się razem na piwo. 

Stefan Bratkowski. Erudyta, którego nie posłuchano

Zakres jego zainteresowań przywodził na myśl ludzi renasansu, ale wszystkie spożytkował dla dobra ogółu. Uczył kapitalizmu i przedsiębiorczości w czasach, gdy niewielu miało o niej pojęcie. Przywoływał tradycje wielkopolskiej pracy organicznej i francuskich kooperatyw. Człowiek kompromisu, w konfliktach mediował, ale zachował postawę sprzeciwu zarówno wobec ekipy stanu wojennego, jak rządów postkomunistów w czasach demokracji i autorytarnej tendencji w PiS z ostatnich lat. W czasie pierwszej "Solidarności" prezesura Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich nie przeszkodziła mu w pisaniu znakomitych artykułów. Po stanie wojennym cała opozycyjna Polska słuchała jego "Gazety mówionej" częściej niż listy przebojów Programu Trzeciego, przegrywano to z jednej steranej kasety na drugą. Żegnany Stefana Bratkowskiego (1934-2021) pioniera wolnego słowa w Polsce.

Reket, media i solidarność przy kasie

Podatek od reklam stanowi dla władzy kolejny sposób na zaszkodzenie wolności słowa w Polsce, ale przede wszystkim pazerną akwizycję środków niezbędnych dla dalszego zasilania telewizji rządowej, co roku obdarzanej kwotą prawie 2 mln zł. Pozarządowe media zareagowały na nowy pomysł pisowskiej ekipy szerokim protestem.

Nasi przyjaciele z telewizji

W krótkim czasie odeszli na zawsze, z powodu zarazy koronawirusa lub zaniedbań służby zdrowia spowodowanych faktem, że zajęła się wyłącznie walką z...