Głównymi poszkodowanymi w sensie ekonomicznym okażą się polscy przedsiębiorcy. Od dawna dyskryminowani, finansowali inżynierię społeczną PiS. Z ich kieszeni wyjęte zostaną również środki na nadzwyczajne przedsięwzięcia w walce z koronawirusem. Straci także klasa kreatywna, pokrzywdzona przez pięć lat lansowania przez rządzących ideologii disco polo i wulgaryzację TVP.
Kampania przeciw wirusowi z Wuhan nie sfinansuje się sama. Zapłacą za nią obywatele najbardziej przedsiębiorczy i twórczy.
Miłośnicy thrillerów znają ten schemat: nieproszony gość wdziera się do domu i stopniowo doprowadza gospodarzy do utraty zdrowia i finansowej ruiny. Po medycznych objawach pandemii nadejdą równie dotkliwe jej następstwa gospodarcze. Nawet w krajach, w których władza cieszy się większym zaufaniem i szacunkiem niż w Polsce czyni się już prognozy, porównujące skalę strat do tej z czasów krachu po upadku Lehmann Brothers (2008 r, a był to kryzys zestawiany z historycznym Wielkim z lat 1929-33) i z 1987 r, do którego doprowadziły praktyki znane z filmu „Wall Street”. Uprawnia do tego spadek indeksów giełdowych, których parkiet warszawski okazał się niechlubnym rekordzistą, zaraz po moskiewskim.
Czarny czwartek na warszawskiej giełdzie, z której rozwoju jeszcze niedawno byliśmy dumni, bo porównywano ją i to na korzyść z wiedeńską, zbiegł się z wiadomością o pierwszej śmiertelnej ofierze koronawirusa w Polsce. Do niechlubnego rekordu spadku indeksu WIG 20, obejmującego największe spółki (13,28 proc jednego dnia) przyczyniła się nieostrożna wypowiedź prezesa Giełdy Papierów Wartościowych Marka Dietla, publicznie roztrząsającego możliwość zawieszenia notowań z powodu epidemii. Takie rzeczy czasem się robi, ale nigdy przedtem się o nich nie mówi, to żelazna reguła świata finansów. Ten sam czwartek 12 marca zapisał się również bezprecedensowym napięciem w Senacie: wiadomość o symptomach wirusa z Wuhan u jednej z pracownic doprowadziła do odroczenia obrad a optymistyczny wynik testu nie zmienił przeświadczenia, że zagrożenie dotyczy wszystkich, również establishmentu. Nie skłoniła jednak przedstawicieli PiS do przesadnej powagi, skoro wyszli z sali obrad, zrywając kworum, gdy Senat miał pracować nad poprawianiem uchwalonej pospiesznie w consensusie specustawy antywirusowej, chociaż obietnicę, że regulacja ta będzie rychło ulepszana PiS złożył publicznie.
Dlatego na inne obietnice – dotyczące pakietu osłonowego czyli rekompensowania przedsiębiorcom strat, spowodowanych przez epidemię warto patrzeć ze wzmożonym krytycyzmem, chociaż składali je zarówno minister rozwoju Jadwiga Emilewicz jak szefowie resortów rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg oraz infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Już teraz razi bowiem uznaniowość przyszłych decyzji o odkładaniu, rozłożeniu na raty bądź umorzeniu składek na ZUS czy przyznawaniu przez BGŻ nisko oprocentowanych kredytów. Szlacheckim obyczajem „na gębę czyli na słowo honoru” dawało się zawierać porozumienia w dawnych czasach, ale nie ze stroną, która jak wywodzący się z PiS prezydent Andrzej Duda za nic ma własne zobowiązania wobec frankowiczów oraz niedoszłych beneficjentów emerytur stażowych.
Wspomniana już Emilewicz dopuszcza spadek rocznej dynamiki PKB w 2020 r do 2 proc [1], zaś mBank – nawet do 1,6 proc, podczas gdy ekonomiści zwykle pozostają zgodni, że obywatel odczuwa korzystnie we własnym portfelu dopiero wzrost gospodarczy trzykrotnie wyższy niż prognozowane wskaźniki.
Nie jest prognozą, ale twardą rzeczywistością stwierdzenie, że polscy przedsiębiorcy ponoszą koszty podjętych już przez rząd w walce w epidemią decyzji. Zamknięcie szkół przy równoczesnym przestrzeganiu, żeby dzieci nie powierzać dziadkom, bo starsze osoby są podatne na zarażenie – równoznaczne jest ze zrzuceniem pełnej opieki nad najmłodszymi uczniami na matki, które będą z tego powodu zmuszone brać wolne w pracy. Właścicielowi firmy pozostaje w tej sytuacji szukanie zastępstwa, co generuje dodatkowe koszty albo ograniczenie nawet podstawowej działalności do minimum, dopóki szkoły nie zostaną ponownie otwarte. W podzięce za wyrozumiałość wobec matek pracodawca zyskuje… realną grożbę faktycznego przejęcia jego firmy przez państwo, zawartą w pospiesznie uchwalonej specustawie, za którą zagłosowała również niby tak prorynkowa w swoich deklaracjach Koalicja Obywatelska.
Jeśli chodzi o koszty działań przeciw epidemii – rząd uprawia hojność z cudzej kieszeni i jak zwykle jest to kieszeń polskiego przedsiębiorcy. Tego, który ze swoich podatków sfinansował 500+, destrukcyjne dla samodzielności obywateli czy aktywności zawodowej Polek. I który już poniósł straty z tytułu podniesienia płacy minimalnej, korzystnego nie dla pracownika, lecz – zwłaszcza w uboższych regionach kraju – rozwoju i zysków szarej strefy, w której progi płacowe nie obowiązują.
W Sopocie liczba turystów zmalała o ponad 50 proc. W Krakowie, który z turystyki żyje – o połowę, w Warszawie i Wrocławiu wedle różnych danych od jednej czwartej do jednej trzeciej. Pandemia trwa, będzie jeszcze gorzej. Uderza to w oczywisty sposób w biura turystyczne (w niektórych krakowskich poodwoływano nawet 90 proc rezerwacji), branżę gastronomiczną i hotelarską. Stracą organizatorzy eventów, szkoleń i zielonych szkół. Również branża transportowa i logistyka.
Chaos – tym jednym słowem charakteryzuje obecną sytuację w związku z zagrożeniem koronawirusem renomowany warszawski adwokat, zastrzegający sobie anonimowość. Celnicy zatrzymali Ukraińca z nie zgłoszonym transportem 10,5 tys maseczek chirurgicznych, których od dawna brak w polskich aptekach a nawet niektórych szpitalach. Nie dowiemy się nigdy, ilu jego konkurentów z przemytniczej branży miało więcej szczęścia. Można się tylko pocieszać, że ten lewy biznes się kończy, bo Ukraina właśnie zamknęła granicę. Albo żałować, że nie pomyślano zawczasu o tym, żeby na tak poszukiwanych maskach zarobili rodzimi wytwórcy.
Inaczej byłoby, gdyby przedsiębiorcy mogli liczyć na prywatne banki. Jednak te nawet w obliczu nieszczęścia przyjęły postawę, porównywalną pod względem uporu z frakcją PZPR w latach 80 przezywaną betonem. Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz z gorliwością dogmatyka podkreśla, że odroczenie spłat na dłużej niż trzy miesiące wymaga „zmian regulacyjnych” [2].
Rekordowe straty poniosą również ci, którzy często nie mają nawet zdolności kredytowej za sprawą nieregularności dochodów: klasa kreatywna. Twórcy i tak pozostawali pokrzywdzeni przez pięć lat rządów PiS, bo nie obejmowały ich – zwykle nie zatrudnionych na etatach – adresowane do pracowników regulacje, jak podwyższenie płacy minimalnej. Z TVP, która wcześniej dawała im zarobić, zostali wyrugowani z chwilą przejęcia stacji przez PiS, bo prezes Jacek Kurski za oficjalną przyjął kulturę disco polo, tępiąc formy bardziej wysublimowane. Teraz z chwilą odwołania imprez masowych w tym koncertów, spektakli czy eventów wielu artystów straciło podstawy swojego utrzymania.
Jedynym politykiem, który się za nimi ujął okazał się kandydat PSL na prezydenta Władysław Kosiniak-Kamysz. Pisowska władza niczego nawet im nie obiecuje, bo zakłada, że gdy nawet zagłosują, to na Koalicję Obywatelską lub Lewicę, względnie – jeśli są twórcami ludowymi – na PSL. Trudno się temu dziwić, skoro państwowa telewizja reklamuje Zenka Martyniuka a radio wyrzuca Wojciecha Manna. Urzędnicy obecnej ekipy lansują i wprowadzają do lektur szkolnych autorów pokroju Jarosława Marka Rymkiewicza czy Wojciecha Wencla, przy których Hemingwayami i Tołstojami wydają się nawet literaci zaraz po 13 grudnia 1981 r. popierajacy w telewizji stan wojenny jak Wojciech Żukrowski czy płk. Janusz Przymanowski. Na tym ostatnim zresztą dawny pisowski prezes TVP i autor grafomańskiej, powszechnie wykpiwanej powieści „Jak woda” Bronisław Wildstein mścił się nawet po jego śmierci, prowadząc świętą wojnę z serialem o Czterech pancernych i ich psie Szariku, zdejmowanym z anteny, żeby nie zdemoralizował telewidzów. Krucjata Wildsteina przeciw czołgistom z „Rudego 102” ostatecznie ośmieszyła pisowski wzorzec cywilizacji, którego symbolem stał się z kolei teraz wystawiony po lumpenproletariacku palec posłanki Joanny Lichockiej, zresztą wieloletniej protegowanej obecnego wiceministra… kultury Jarosława Sellina, niegdyś szefa informacji w Polsacie Zygmunta Solorza, który również disco polo promował. Ze zrozumiałych względów przełożono o kilka miesięcy eliminacje Konkursu Chopinowskiego – wizytówki Polski w świecie międzynarodowej kultury – ale nikt nie opóźni emisji tureckich seriali, na które Kurski pozawierał umowy.
Za kolejny, tym razem nie dający się wcześniej przewidzieć kryzys najwięcej zapłacą więc najbardziej przedsiębiorcze i twórcze grupy społeczne, co – w dalszej perspektywie – grozi tak dosłowną jak umysłową pauperyzacją wszystkim pozostałym.
[1] Rzeczpospolita z 12 marca 2020
[2] Onet.pl 12 marca 2020