Miarą współczesnego pomieszania i zagubienia, jest m.in. entuzjastyczne poparcie niektórych kręgów przedstawiających się jako “lewicowe” czy wręcz “lewackie” – dla rządowego planu podniesienia akcyzy na alkohol i tytoń.
Podstawową świadomością ekonomiczną jest, że chodzi o podatek najdotkliwiej odczuwany przez uboższych i gorzej zarabiających, dla których podstawowa konsumpcja stanowi większy procentowy udział codziennych wydatków. Mamy więc do czynienia z podatkiem o skutkach degresywnych, służącym ściąganiu nawisu inflacyjnego od biedniejszych. Jest to zatem podstawowa sprzeczność z jakimkolwiek lewicowym spojrzeniem na zasady redystrybucji dochodów.
Charakterystyczne zresztą, że pomysł od razu spodobał się też tej części blogosfery, która z upodobaniem zamieszcza memy o “hołocie za 500+“. O dziwo to właśnie ta samozwańcza elitka zrozumiała lepiej sens całej operacji, świętując “odbieranie nierobom co dostali“. Ta banda pseudo-liberałów to rozumie, a wielcy towarzysze socjaliści jakoś nie potrafią!
Bo furda tam równość ekonomiczna i wyrównywanie poziomu życia! Nagle okazuje się, że nasza “lewica“, tyle dotąd mająca do powiedzenia jaka to jest prawdziwa (w przeciwieństwie do tej sejmowej) zapomina o progresji podatkowej, nie wraca już do pomysłu podatku od konsumpcji naprawdę luksusowej, słowem – ma w dupie cały socjal!
Kredyty są niedostępne i drogie, wysokie opodatkowanie VAT-em budownictwa i materiałów budowlanych podrożyło cenę mieszkań i domów tak, że są one niemal niedostępne dla rodzin o przeciętnych dochodach.
Najważniejsze okazuje się bowiem ogłoszenie świeckiej krucjaty antyalkoholowej, czyli wyparcie jakichś osobistych traum i instytucjonalizacja prywatnych fobii i obsesji. Że ze szkodą dla socjalnej sytuacji naturalnej bazy lewicy? A ch… z nią, doktryna ponad wszystko, najważniejszy suchy zakon!
Podobnie jest zresztą na innych polach zasianych strachami i obsesyjkami. Istnieje wszak “lewica” zachwycająca się pomysłami prawnej i fiskalnej eliminacji diesli, starych aut czy motoryzacji w ogóle – znowu ignorując, że uderza to w uboższych, których na inne: nowocześniejsze, bardziej eko- itd. auta zwyczajnie nie stać. Znowu – nieważne, ludziom ma się żyć trudniej, byle czyjś lęk i fobia znalazły zaspokojenie.
Oczywiście, niekiedy takie antyspołeczne pomysły otorbiane bywają makaronem na uszy, że przecież “w dłuższej perspektywie… w socjalistycznym raju… wszystkim się poprawi…”. I świat będzie pełen szczęśliwych trzeźwych wegan na welocypedach. Tylko, że to są bajki i halucynacje, a podwyżka podatków wydarzy się tu i teraz, zostawiając Polakom mniej w portfelach.
Niestety, zamiast temu przeciwdziałać – część politycznego internetu zamienia się w kółka antyalkoholowe czy antymotoryzacyjne. A to nie jest ani lewicowość, ani wrażliwość społeczna – tylko szurostwo polskie powszednie.
Twoim zdaniem…
[democracy id=”126″]
Czytaj inne teksty Autora: