Mania wielkości

0
329

Obudził mnie telefon. Na jego ekranie wyświetliła się wiadomość: ,,Mecenasie ratuj, zamknęli mnie w wariatkowie!” Kto u licha budzi mnie o 4 rano?

To Marian G. – znany malarz, nie pokojowy, tylko prawdziwy artysta. Jego obrazy wystawione są w najlepszych polskich i zagranicznych muzeach, laureat wielu prestiżowych nagród.

Poranna rozmowa z artystą wszystko wyjaśniła. Otóż mój kolega – malarz, jak to artysta, udaną sprzedaż obrazu postanowił uczcić oczywiście szampańską zabawą. Czasem tak bywa,  jak to u artystów, że kończy się ona w izbie wytrzeźwień, ale tym razem jej finał miał miejsce, ku jego, a także mojemu zaskoczeniu, na … pogotowiu psychiatrycznym.

Po wielu próbach dodzwonienia się do miejsca pobytu artysty, w końcu miałem możliwość porozmawiania z panią lekarz – psychiatrą. Próbowałem ustalić, co było powodem, że mój klient znalazł się w psychiatryku.

Pani doktór podczas godzinnej rozmowy w sposób kategoryczny stwierdziła, że powodem izolacji artysty na oddziale psychiatrycznym jest jego … mania wielkości. Próbowałem pani doktór wytłumaczyć, że to raczej typowe u artystów. Każdy uważa się za co najmniej Van Gogha, a w najgorszym razie za Picassa. Delikatnie usiłowałem użyć argumentu, że na manię wielkości nie cierpią tylko artyści, ale także na przykład politycy. Akurat poprzedniego dnia uczestniczyłem w spotkaniu ,,zjednoczeniowym” przedstawicieli 15 partii politycznych, których członkowie mieszczą się zazwyczaj na jednej kanapie, a każdy z nich uważa się, za jeśli nie Napoleona, to co najmniej Piłsudskiego.

Ale pomimo, przynajmniej tak mi się wydawało, błyskotliwej argumentacji odniosłem wrażenie, że nie jest ona wystarczająca do natychmiastowego wypuszczenia mojego klienta z pogotowia, gdyż pani doktór z niezachwianą pewnością siebie prawie wykrzyczała: ,,Panie mecenasie, jemu wydaje się, że jest permanentnie podsłuchiwany!” ,,I cóż z tego, odpowiedziałem. Mnie nie tylko się wydaje, ale jestem pewien na 100%, że moje rozmowy są podsłuchiwane, choćby dlatego, że niektórzy moi klienci przebywają w zakładach karnych za najcięższe przestępstwa, a polskie państwo już o dawna zapomniało, że istnieje coś takiego jak tajemnica adwokacka. Miliony Polaków odnoszą  wrażenie, że są podsłuchiwani i to miałoby stanowić wystarczający powód do przetrzymywania ich w zakładzie psychiatrycznym?”

,,Panie mecenasie – kontynuowała psychiatra, jest jeszcze gorzej niż pan myśli. On skraca dystans!” ,,Co to znaczy” – zapytałem spodziewając się najgorszego. ,,Proszę sobie wyobrazić, że on  z wszystkimi osobami przechodzi na ,,ty”. Zachowując resztki cierpliwości próbowałem pani doktór wyjaśnić, że w światku artystów ten objaw mający wskazywać na chorobę umysłową jest powszechny, gdyż trudno mi sobie wyobrazić, aby artysta zwracał się do kolegów z branży na ,,Pan” lub ,,Pani”. Ale nie tylko wśród artystów zapanował zwyczaj przechodzenia na ,,ty” po pięciominutowej znajomości. Jest to zjawisko dość powszechne, które nie każdemu musi się podobać, ale na pewno nie świadczy o zaburzeniach psychicznych. Ponadto swego klienta uprzedziłem żeby zaprzestał skracania dystansu, czemu on zaprzeczył, twierdząc, że to do niego wszyscy zwracają się na ,,ty”, a on grzecznie używa formy „szanowny panie pielęgniarzu”, nie ma więc się co dziwić, że niektórzy myślą, że robi sobie z nich przysłowiowe jaja.

,,Czy mój klient, a państwa pacjent wykazuje jeszcze jakieś inne dolegliwości, które powodują, że został pozbawiony wolności?” W odpowiedzi usłyszałem – ,,wesołkowatość”. ,,Co takiego?!” –  prawie krzyknąłem, gdyż wydawało mi się, że się przesłyszałem. ,,Pacjent zbyt często się śmieje i to nieraz bez powodu” – wyjaśniła pani doktór. ,,To chyba lepiej, niż gdy byłby smutny i w złym nastroju, bo wtedy wydałaby pani opinię, że ma depresję albo co gorsze chorobę dwubiegunową” – próbowałem oponować resztkami cierpliwości. Wprawdzie jest powiedzenie, że ,,śmieje się jak głupi do sera”, ale na taką ,,dolegliwość” cierpi prawie każdy Polak po wypiciu kilku głębszych.”

Niestety, moja ekwilibrystyka adwokacka na nic się zdała, a na moje pytanie, kiedy artysta zostanie wypuszczony, pani doktór z tajemniczością godną Pytii odpowiedziała – ,,Trudno przewidzieć”.

Puenta? Mój klient – artysta spędził w pogotowiu psychiatrycznym 11 dni. Wyszedł tylko dlatego, że udało się go przenieść do innego szpitala psychiatrycznego, którego lekarze nakazali natychmiastowe zwolnienie uznając, że nie ma podstaw do jego dalszego przebywania na oddziale psychiatrycznym. Sprawa znajdzie swój epilog w sądzie, który orzeknie czy pozbawienie mojego klienta wolności na 11 dni było uzasadnione, o czym nie omieszkać Państwa poinformować.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Marek Czarnecki adwokat, rocznik 1959, były poseł do Parlamentu Europejskiego oraz wojewoda bialsko-podlaski. Prowadzi kancelarię adwokacką w Warszawie – Czarnecki & Bagińska, Adwokaci i Radcowie Prawni. Jako adwokat występuje przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Mieszkaniec Łomianek.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here