Młodzież najbardziej cierpi przez pandemię

0
99

Z Barbarą Bartel, psychologiem

z Lekarskiej Przychodni Profesorsko-Ordynatorskiej Waliców 20 w Warszawie

rozmawia Łukasz Perzyna

– Wiele mówiono o rocznicy kremlowskiej agresji na Ukrainę, co oczywiście słuszne i ważne, ale zarazem mniej uwagi media poświęciły faktowi, że minęły trzy lata od początku pandemii koronawirusa. Jak sobie z nią po tym czasie radzimy? Widzę to jednak dość optymistycznie, bo mam wrażenie, że odrodzenie i ożywienie więzi sąsiedzkich i rówieśniczych związane z wzajemną pomocą, przekazywanie sobie informacji, w której w aptece i kiedy da się kupić maseczki, gdy ich jeszcze brakowało, robienie zakupów osobom, objętym kwarantanną lub starszym, co się bały z domu wychodzić – zaowocowało później w ten sposób, że łatwiej było nam skutecznie się skrzyknąć do pomocy uchodźcom z Ukrainy?

– Jak najbardziej właściwe wydaje mi się to skojarzenie, rzeczywiście bowiem Polacy są w świecie słusznie podziwiani za tak masową pomoc, jakiej udzielili uchodźcom. Również w pierwszym okresie pandemii potrafiliśmy się zmobilizować, żeby ulżyć osobom starszym czy chorym. Brak jednak odporności na zagrożenia. COVID-19 mutuje. Nie całe społeczeństwo zdaje sobie sprawę, że wirus, jeśli można tak powiedzieć, wciąż się aktualizuje. I niebezpieczeństwo nie minęło. 

– Bo przecież podświadomie chcemy, żeby działo się inaczej?

– Niestety obserwuję, że wiele osób nie nosi maseczek nawet w przychodni. Dziwi mnie to w tym sensie, że gdy mieliśmy eskalację zagrożenia, ludzie reagowali właściwie, wspomniał Pan o sąsiedzkiej pomocy i przekazywaniu sobie nawzajem użytecznych informacji. 

– Płacimy jednak wysoką cenę za trzy lata napięcia?

– Niewątpliwie tak się właśnie dzieje. Przybyło depresyjnych problemów. Coś nowego stanowi brak pewności siebie, z jakim przychodzą pacjenci. Ten problem dotyka również najmłodszych. Wielu dwunasto- czy trzynastolatków zachowuje się trochę tak, jakby się z życia wycofywali, rezygnowali. Nie powinno tak się dziać, co oczywiste. Rodzice narzucają dzieciom wiele zajęć, pozalekcyjnych i dodatkowych, czasem przerzucają na potomstwo własne ambicje. Ale brakuje porozumienia. Zmniejszyła się bowiem aktywność rodziców, żeby je odnaleźć. 

– Czy wiedzą o tym, że źle postępują?

– Często bagatelizują objawy histerii u własnych dzieci, neurotycznych zachowań czy zwykłe zniecierpliwienie, stanowiące niekiedy objaw poważniejszych problemów. Słyszę potem od rodziców: syn jest nerwowy? To mu przejdzie. Albo: córka nie może spać? Wiadomo, czas dojrzewania… Lęki w szkole? Problem polega na tym, że nauczycieli brakuje, więc obciążeni nadgodzinami stają się nieuprzejmi… Nie wolno reagować w taki sposób, bo własnemu dziecku się szkodzi. 

– Do czego prowadzi brak zrozumienia?

– Jeśli wśród części młodych narasta agresja, a wielu z nich szuka zapomnienia czy odprężenia w alkoholu – to skutki tego, nie tylko zdrowotne, odczujemy w przyszłości. 

– Rozmawiamy o rocznikach, które długo nie chodziły do szkoły, skazane na zdalną naukę przez antycovidowe restrykcje. A trudniej znaleźć szczerych kolegów przez internet niż na boisku szkolnym?

– Młodzież najbardziej cierpi za sprawą następstw pandemii. Problem przymusowej izolacji od rówieśników, konieczność tak długiego pozostawania w domach mogą trwale rzutować na przyszły kształt osobowości młodych ludzi. Powrót do szkoły nastąpił. Ale od wielu rzeczy młodzi się odzwyczaili. Teraz pojawia się lęk przed karą, brak porozumienia z nauczycielem, z którym długo przychodziło się komunikować tylko w sieci. I poczucie rozkładu rodziny, szczególnie dotkliwe. Wprawdzie pięknie pomagaliśmy Ukraińcom, ale nagle pojawiają się problemy, z którymi sami sobie nie radzimy. Choćby inflacja. Bo drożyzna stanowi zagrożenie nie tylko dla budżetu rodziny, ale atmosfery w niej i spokoju, o który trudniej, gdy przychodzi sobie wielu rzeczy odmawiać, chociaż wcześniej tak nie było.

– Jak temu przeciwdziałać, żeby dzieci za to nie płaciły?

– Chodzi o to, żeby szybko zauważyć niepokojące zmiany. I błyskawicznie na nie reagować. Nie wmawiać sobie, że jest dobrze. Wizyta u psychologa nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Jesteśmy od rozwiązywania Państwa problemów. Matka nie powinna później mówić: nie wiedziałam, że córka nie może spać. Przecież słyszy, jak po nocy tłucze się po mieszkaniu. Pyta Pan, jak przeciwdziałać: postawić na obecność rodziców, obserwowanie przez nich dzieci tak, żeby niepokojące objawy nie umknęły ich uwadze. Zastanowić się przy tym, dlaczego rodzice się kłócą a przepracowanemu nauczycielowi zdarzają się zachowania, przybierające znamiona przemocy. 

– A w praktyce, co przede wszystkim warto robić?

– Rozmawiać. Bez tego nic nam się nie powiedzie. Przerośnie nas każdy problem. Rozmowa, jak najbardziej szczera, obniży poczucie niepewności zarówno u młodych jak u dorosłych. Neurotyczne zachowania ani uległość niczemu nie służą. Warto wzajemnie wzmacniać poczucie własnej wartości. Bez tego poczujemy się bezradni, nie tylko wobec następstw pandemii, która nadwątliła wiele domowych budżetów i pozbawiła nas poczucia bezpieczeństwa. Ale najpierw trzeba dostrzec problemy bliskich, żeby je zrozumieć a potem pomóc rozwiązać.

– Znieczulica powraca?

– Dwudziestoletnia dziewczyna zmarła niedawno na grypę. Nikt wcześniej nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia. Trochę się do COVID-19 przyzwyczailiśmy, więc nie powtarzamy dzieciom, że do przychodni koniecznie trzeba maskę nałożyć, a w autobusie też ona nie zaszkodzi, jeśli w środku jest tłok, a w statystykach wzrost zachorowań.

– Jednak strach przed COVID-19 przyczynił się do większej dbałości o higienę. Czy ta tendencja przetrwa? Wiemy, jaki był z tym kłopot w PRL, nie tylko dlatego, że czasem brakowało mydła. Sam pamiętam, kiedy cenzura zelżała, w tygodnikach dawało się przeczytać wypowiedzi szkolnych lekarek, że dziecko, pytane, jak często trzeba myć ręce, z całą powagą odpowiada: dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Bo szkoła higieny nie uczyła, tylko ortografii i algebry, a z domu wiele dzieci podobnej wiedzy nie wyniosło… Czy teraz o higienę dbać będziemy zawsze, skoro się przestraszyliśmy strasznej choroby? 

– Nie podzielam w tej kwestii Pana optymizmu. W szkołach nie ma higienistek ani pielęgniarek. Pojawia się wśród dzieci wszawica, wcale nie w biednych i odległych ośrodkach. Kiedy szkolny psycholog pyta o powody zaniedbań, dowie się czasem, że mama oszczędza na mydle. Na wodzie też, bo czynsz wysoki. Oczywiście pandemia przy całej swojej grozie powinna stanowić okazję do upowszechnienia przekonania, że higiena pozostaje dla naszego zdrowia istotna. O zdrowie psychiczne też warto zadbać. Dostępność psychologów, terapeutów, służy nam wszystkim. W dobie internetu nie czas na postawy takie, że po co iść do psychologa czy lekarza pierwszego kontaktu,kiedy pewnie to, co dostrzegamy i nas niepokoi, samo przejdzie, minie… Zwłaszcza, jeśli zaganiani rodzice zajęci są sobą i pracą a nie wychowaniem dzieci.  

– I sami też mają problem?

– Izolujemy się a wzajemna nieufność dokucza. Dorosłych też to dotyczy. Warto spróbować zwykłej rozmowy o codziennych sprawach. Nie czekać, aż zacznie się ta rozstrzygająca… od razu o rozwodzie. Problemy pojawiają się też w kontaktach przyjacielskich. Zastanawiamy się, dlaczego ktoś nie przyszedł, skoro tyle razy nas odwiedzał… Po trzech latach pandemii wszyscy mamy prawo być zmęczeni. Pozbawiła nas mnóstwa przyjemności i tego, co uznawaliśmy za elementy normalności, wielu z nas obniżyła poziom życia. W dodatku nie ustępuje, wciąż się martwimy o zdrowie. Jednak to nie powód, żebyśmy się nawzajem źle do siebie odnosili. Dlatego warto oceniać siebie i otoczenie obiektywnie i bez uprzedzeń. Zachowywać się bez histerii, irytacji czy zniecierpliwienia. Zamiast obwiniać innych, lepiej porozmawiać i wspólnie coś skorygować.  

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 4

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here