Z Barbarą Bartel rozmawia Łukasz Perzyna
– Polskie Radio Chicago działa już od 30 lat. To był specyficzny czas dla Polaków w Ameryce, bo komunizm, do którego niechęć ich łączyła w kraju właśnie upadł?
– Pamiętam mój pierwszy kontakt z Polskim Radiem Chicago, kiedy przyjechałam w międzynarodowej konferencji z Kanady gdzie byłam ze względu na mój drugi zawód – psychologa. Weszłam do studia po raz pierwszy jako gość, zaproszona wtedy, bo właśnie otrzymałam tytuł Kobiety Roku…
– I już Pani została?
– Postanowiłam najpierw obejrzeć Chicago, żeby pobytu w mieście, które tak wiele dla Polaków znaczy nie ograniczyć do odbierania nagrody za osobowość roku. Ludzie, którzy budowali radio szybko zarazili mnie swoim entuzjazmem. Młodzi byliśmy wszyscy, wśród organizatorów przedsięwzięcia nie brakowało osób, które niedawno do Chicago przyjechały. Koledzy nie zdążyli jeszcze ściągnąć rodzin z kraju, dopiero się do tego przymierzali. Poznałam pełnych zapału ludzi.
– Skąd się wzięliście?
– Waldemar Łada i Sławomir Bielawiec to muzycy, którzy wcześniej wędrowali po całym świecie, najpierw pojechali do Norwegii, dopiero później przybyli do Chicago. Radio czują znakomicie. Z pomysłami na program nigdy kłopotu nie było. Potrzebowaliśmy raczej reklam, co oczywiste. Jednak działania przyniosły efekty. Każdy wypracował swoją specjalność. Zajęłam się polską polityką. Najpierw robiłam to z Chicago, później po powrocie do kraju już stąd. Polacy zza Oceanu od początku zainteresowani byli informacjami, które przygotowywałam, rozmowami z politykami.
– Czy drugi zawód też się Pani w tej pracy przydał?
– Jako psycholog miałam swój autorski program, ludzie przychodzili tam, mówili o swoich problemach. Z czasem po zastosowaniu zasady, że każdy zajmuje się tym, na czym się zna najlepiej, okazało się, że wszystko składa się w przekonującą całość, z za sukcesem antenowym idzie biznesowy. Nie tylko o biznes oczywiście nam jednak chodzi.
– To jak by Pani ten cel określiła?
– Propagowanie polskiej tożsamości i poczucia przynależności, dumy z niej również – to po pierwsze. Także przybliżanie spraw polskich na arenie międzynarodowej naszemu odbiorcy, którego z oczywistych względów interesują zarówno Polska jak Ameryka. Zasięg okazał się znaczny. Siedzibę wybraliśmy ambitnie w bogatej dzielnicy, tyle, że przyszło wchodzić po schodach na czwarte piętro, bo takie były warunki, jednak nikt nie narzekał. Rozszerzaliśmy nasze zainteresowania programowe.
– Jaki był odzew?
– Dzwonili ludzie z całego świata, także z Japonii, że nas słuchają. Internet, o którym możemy chyba powiedzieć, że… wraz z nim się rozwijaliśmy, ma swoje niezbywalne zalety. Sądzę też, że od początku staliśmy się radiem wolnym egoizmu, skupionym również na społecznych akcjach.
– Czego dotyczyły?
– Nie tylko informowaliśmy o działaniach amerykańskich polityków o polskich korzeniach ale przy tym ich wspieraliśmy. Dla świeżych emigrantów z Polski wymyśliliśmy pomoc w aktualnych sprawach. Rodzaj giełdy pracy, pośrednictwa, reklamy, staraliśmy się ułatwić im zaadoptowanie się w nowych warunkach. Aglomeracja chicagowska interesowała nas szczególnie ale zgłaszali się i telefonowali Polacy z niemal wszystkich stanów. Organizujemy wybory Człowieka Roku Polonii Amerykańskiej. Propagowaliśmy budowę Pomnika Katyńskiego. Koledzy muzycy zajęli się popularyzacją polskiej sztuki, muzyki, filmu i folkloru. W radiu świętowaliśmy dwusetną rocznicę urodzin Fryderyka Chopina bo nie tylko o obchodach, które wiążą się z wojnami i bitwami warto pamiętać. Organizujemy koncerty. Jeden z kolegów utworzył szkołę polonijną dla dzieci i młodzieży, zajmującą się wspieraniem talentu. W Chicago oczywiście polskie szkoły są sobotnie, działają w czasie wolnym od zajęć w amerykańskim systemie edukacji. Inny kolega utworzył zespół, koncertujący teraz w prestiżowych salach. Wspieramy polonijne szkoły sobotnie m.in. imienia Marii Skłodowskiej – Curie i gen. Władysława Andersa.
– Czy akcje na rzecz kraju również podejmowaliście?
– Zbieraliśmy pieniądze dla kraju: przeznaczone na pomoc ofiar powodzi, dla dzieci z domów dziecka. Trafiały do parafii z Krosna, Jasła czy Ełku, które zajmowały się ich rodzielaniem – to nie przypadek, stamtąd właśnie emigracja do Ameryki była zwykle nader liczna. Teraz dobro wracało… Miło mieć w tym swój udział.
– Pani domeną pozostają jednak przede wszystkim rozmowy z politykami?
– W rzeczywiście się nie specjalizuję, chociaż oczywiście nie zdarzyło mi się jeszcze odrzucić żadnego dobrego pomysłu z tego powodu, że nie ma związku z polityką. Nie działamy na bezludnej wyspie tylko wśród ludzi, specyfika naszej aktywności sprawia, że nawet Ocean Atlantycki nie jest dla nas barierą, odbiorców znajdujemy przecież po obu jego stronach, wiem i cieszę się z tego, że nasz przekaz ma duże znaczenie również dla pozostałych w kraju rodzin polskich emigrantów. W Chicago zaś pozostajemy jedynym na tamtym terenie radiem informacyjnym. Skoro o politykę Pan pyta: mam stały program “Wywiad tygodnia”. Od lat daję także stałe korespondencje z Sejmu, Senatu, Kancelarii Premiera a ściślej, ze wszystkich miejsc, w których się politykę w kraju uprawia. Nie przesądzamy z góry kto ma rację, prezentujemy różne strony, ale chyba znana jestem z tego, że nie zadaję politykom łatwych pytań. W USA w oczywisty sposób nagłaśniamy również działalność kongresmenów polskiego pochodzenia, czasem uzupełniając przekaz mediów amerykańskich. W Polsce naszą misją pozostaje raczej prezentacja różnych stanowisk. O tym, że się udaje, świadczą życzenia, jakie na 30-lecie Polskie Radio Chicago otrzymało od prezydenta oraz marszałków Sejmu i Senatu a przecież wiadomo, że każdą z izb polskiego parlamentu rządzi w tej kadencji inna opcja polityczna. W USA byłam w Białym Domu i Senacie, rozmawiałam w politykami z górnej półki, mam z tych spotkań miłe wspomnienia, myślę zresztą o wydaniu książki na ten temat, na pewno będzie zawierać mnóstwo ciekawych historii. Byłam przy tym gdy Polskę przyjmowano do NATO, Polskie Radio Chicago wspierało ten proces, relacjonowaliśmy konferencje na ten temat i organizowaliśmy akcję pisania listów do senatorów amerykańskich. Wspieramy udział Polonii w wyborach, przekonujemy, że warto głosować.
– Jak układają się z Pani perspektywy obserwacji kontakty między świeżą emigracją a tą bardziej zasiedziałą?
– Nie ma podziału na starą Polonię i nową emigrację, naprawdę nic z tych rzeczy, to wyłącznie mit. Zwracamy się ze swoim przekazem do tych, którzy się w Chicago urodzili ale również do przyjezdnych z kraju. Mówimy o tym, co widzimy… Dlatego zapewne spotyka się to z przychylnymi reakcjami na co dzień, a nie tylko przy okazji jubileuszu. Chociaż takie rocznice jak naszą warto pewnie świętować, żeby pokazać, że Polakom w Chicago udają się ich przedsięwzięcia… Dla nas ważna pozostaje zarówno każda rocznica Kazimierza Pułaskiego, którą mocniej przeżywa starsza emigracja jak kontakty z krajem obchodzące nowych przybyszów, którzy zastanawiają się jak ściągnąć do Chicago rodzinę. W Polsce działam w Stowarzyszeniu Prasy Zagranicznej, skupiającym korespondentów, czasem zdarzało mi się odgrywać rolę przewodniczki przy okazji organizowanych przez nie jeszcze przed pandemią objazdów po kraju. Miałam propozycje z różnych mediów, ale Polskie Radio Chicago to coś wyjątkowego… Cenię przy tym niezależność a zdaję sobie sprawę, że w wielu środkach przekazu w kraju trudniej o nią niż u nas.