Odszedł twórca drugiego obiegu

0
41

Pożegnanie Mirosława Chojeckiego (1949-2025)

Założył Niezależną Oficynę Wydawniczą poza zasięgiem cenzury, która publikując “Zniewolony Umysł” Czesława Miłosza i “Małą Apokalipsę” Tadeusza Konwickiego, książki o wojnie 1920 roku, 17 września 1939 i Katyniu, a także już po radomskim, ursuskim i płockim Czerwcu 1976 r. o wcześniejszych protestach robotniczych czy studenckim Marcu 1968 – przygotowała grunt pod Sierpień 1980 r. i fenomen pierwszej, skupiającej 10 milionów ludzi Solidarności. Trudno przecenić rolę Mirosława Chojeckiego dla rozwoju wolnego słowa w Polsce. 

Gdy startowała NOW-a, nadawała już od ćwierćwiecza Wolna Europa, ale odbiór monachijskiego radia utrudniany był przez charkot komunistycznych zagłuszarek. Zaś paryska “Kultura” Jerzego Giedroycia oraz książki Instytutu Literackiego pozostawały dla Polaków z kraju drogie i trudno dostępne.

Nazwisko Mirosława Chojeckiego usłyszałem po raz pierwszy w dzienniku Wolnej Europy właśnie, kiedy byłem w ósmej klasie podstawówki, przed Sierpniem jeszcze. Dowiedziałem się, że został aresztowany za rzekomą kradzież powielacza. W czasach, gdy już działały KOR i KPN, komuniści poza rutynowym zatrzymywaniem działaczy opozycji czasem stawiali im dla pognębienia kryminalne zarzuty. Wiedziałem już wtedy, czym zajmuje się NOW-a. Pojedyncze jej książki, obkładane dla bezpieczeństwa w gazetowy papier, mój ojciec profesor przynosił ze swojego Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN. Na mnie, czternastolatku “Mała Apokalipsa” Konwickiego wywarła podobne wrażenie, co przeczytana nieco wcześniej “Dżuma” Alberta Camusa. 

Założyciel NOW-ej był synem uczestniczki udanego zamachu na kata Warszawy Franza Kutscherę w okupacyjnej stolicy 1944 roku, łączniczki Marii Stypułkowskiej, później Chojeckiej, gdy już po Powstaniu wyszła za mąż za jednego z kolegów z batalionu Armii Krajowej. Pseudonim “Kama”, jaki przybrała w konspiracji, nawiązywał do bohaterki “Dziejów jednego pocisku” Andrzeja Struga, książki o bojowcach Polskiej Partii Socjalistycznej.  

Opozycjoniści rosyjscy mieli swój “samizdat”‘ jak nazywano teksty pisane na maszynie i rozpowszechniane wśród przyjaciół i osób godnych zaufania. Czesi po swojemu drukowali Vaclava Havla. Ale atutem niezależnego obiegu w Polsce stała się masowość. Trafiał nie tylko do intelektualistów, ale do studentów a z czasem i robotników. Zapowiadał fenomen Solidarności i wspomagał ją w działaniu. Co miało kapitalne znaczenie dla ocalenia Związku zepchniętego po 13 grudnia 1981 do podziemia. Chojecki w chwili wprowadzenia stanu wojennego znalazł się za granicą. Z Francji organizował wtedy pomoc dla opozycji w kraju. Do Polski trafiały przemycane w pomysłowy sposób powielacze i gotowe publikacje emigracyjne. Z zemsty za to komunistyczne służby specjalne podpaliły paryskie mieszkanie Chojeckiego. 

Kiedy w znanym z tytułu kultowej antyutopii George’a Orwella roku 1984 znalazłem się w Paryżu jako dziewiętnastoletni stypendysta Alliance Francaise, z powrotem do kraju wiozłem oprócz “Dziennika 1984” Leopolda Tyrmanda i wydanej po angielsku monografii KGB pióra Johna Barrona jedno tylko polskie pismo emigracyjne. Był nim redagowany przez Chojeckiego “Kontakt”.

Po zmianie ustrojowej, do której przyczynił się tak wydatnie, miałem okazję nagrywać dla Wiadomości TVP Chojeckiego, gdy ubiegał się o prawo nadawania dla ogólnopolskiej stacji telewizyjnej. Jednak ani posągowa jego biografia ani organizatorskie zdolności a nawet biznesowy talent i rozpoznawalność wspomagającego go słynnego tenisisty Wojciecha Fibaka nie przekonały rozdzielającej wtedy licencje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zresztą z solidarnościową jeszcze większością w składzie: czas rekomunizacji tego gremium nadszedł dopiero później. Koncesję dla prywatnej stacji ogólnopolskiej otrzymał wtedy Zygmunt Solorz. Wcześniej handlował Trabantami i Wartburgami. Ta decyzja miała wymiar swoiście symboliczny. I na pewno gorzki.

Znany z pogody ducha Mirosław Chojecki nie obraził się jednak na wolną Polskę. Działał jako niezależny producent telewizyjny. Wciąż robił to, co lubi. Pozostawał człowiekiem o licznych zdolnościach. Nie wszyscy wiedzą, że zanim za działalność w Komitecie Obrony Robotników w latach 70. zwolniono go z Instytutu Badań Jądrowych w Świerku, wiele razy przyznawano mu tam nagrody za osiągnięcia naukowe.

Kierował się w życiu publicznym własnymi tylko kryteriami. W jednych wyborach prezydenckich poparł Donalda Tuska. W tych niedawnych – Karola Nawrockiego. Obce mu były emocje wojny plemiennej.

Pozostawał znakomitym rozmówcą. Nawet wtedy, kiedy miał mnóstwo pracy, gdy się do niego zaglądało. Teraz będzie nam brakować takich rozmów, jakie z nim prowadziliśmy.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here