Posłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Filiks na “X” ordynarnie skomentowała kandydaturę na stanowisko wicepremiera koleżanki ze współrządzącej Polski 2050 Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Potem wpis skorygowała, a wulgaryzm tłumaczyła literówką. Usprawiedliwienia wydają się gorsze od samego wybryku.
Incydent pokazuje, że Koalicja 15 Października ma problem sama ze sobą, a nie tylko ze spadkiem notowań, spowodowanym zaniechaniem realizacji obietnic wyborczych.
Najpierw przewodniczący klubu parlamentarnego Polski 2050 Paweł Śliz zakończył wpis na “X” popierający kandydaturę Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na wicepremiera słowami: “Do przodu jak jedna pięść”. Na co posłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Filiks zareplikowała: “Raczej jak k…a z obciętą głową, która biega w 3 strony podwórka i po drodze wszystko zadeptuje”. Kiedy zrobił się szum, wulgarna “k..a” w ciągu godziny stała się swojską “kurą”‘, zaś autorka postu tłumaczyła, że była to wyłącznie literówka.
Jeśli nawet tak, to jeszcze gorzej… Twórca psychoanalizy Zygmunt Freud wprowadził swego czasu kategorię tzw. omyłki znaczącej. Odnosi się ona do sytuacji przez prostych ludzi opisywanych słowami: głodnemu chleb na myśli. Znamy też serię anegdot o marynarzu, któremu wszystko kojarzyło się z jednym…
Sekwencja wydarzeń naprowadza na diagnozę, że kłopoty w tym wypadku są dwa: pierwszy z zamiłowaniem do wulgaryzmów, które dla wybrańczyni narodu okazuje się, jak widać, nie do powściągnięcia, nawet jeśli szkodzi; drugi z przeświadczeniem, że popełniony błąd da się zagadać (czy może zagdakać, bo ten czasownik lepiej pasuje do sytuacji) poprzez dowolne androny, w które bezmyślni wyborcy uwierzą.
Wybryk z pozoru błahy może się okazać kosztowny właśnie za przyczyną nieudolnego wyłgiwania się. Wyborca bowiem nie znosi. kiedy politycy traktują go, jakby był niespełna rozumu. Zresztą badania opinii wskazują, że elektoraty tak Koalicji Obywatelskiej jak Polski 2050 zaliczają się do najlepiej wykształconych i najbardziej krytycznych. Bluzgi posłanki Filiks wiele mogą więc kosztować Koalicję 15 Października. Nie chodzi o moralizowanie, lecz rzeczowy język faktów społecznych. Wyborca przekonuje się, że część oddelegowanych przez niego do pracy w parlamencie zamiast wziąć się tam do roboty, zajmuje się obrzucaniem innych wyzwiskami. W dodatku tych swoich, a nie z PiS, co nie znaczy oczywiście, że gdyby o znieważanie oponentów chodziło – wszystko byłoby w porządku. Nie po to też się posłów wybiera, żeby politykę wyłącznie na “X” uprawiali. Gdy się mandat otrzyma, dużo lepiej skupić się na przyciskach do głosowania w sali obrad niż domowej klawiaturze na użytek mediów społecznościowych.
Koalicja 15 Października jeszcze przed tą datą wyborów z 2023 r. obiecywała nie tylko realizację lepszych od PiS projektów i programów politycznych, ale zmianę stylu rządzenia. Nie tylko w kwestiach praworządności i swobód obywatelskich czy medialnych, ale także kultury przekazu.
Na razie na ministra kultury powołano kolejno dwie nieznane nawet w środowisku osoby: najpierw Hannę Wróblewską, teraz Martę Cienkowską. Zapewne nawet nie próbowano namówić na objęcie tej funkcji Janusza Zaorskiego, który już kiedyś polityki nie unikał na czele Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ani pierwszego polskiego laureata Oscara za “Idę” Pawła Pawlikowskiego. Nie jestem przekonany, że odmówiłby Donaldowi Tuskowi charyzmatyczny pisarz Szczepan Twardoch, skoro tak mocno zaangażował się w pomoc dla walczącej Ukrainy. Podejście władzy do kultury znajduje wyraz w jej stosunku do telewizji publicznej, wprawdzie odbitej z rąk PiS, ale ostentacyjnie lekceważonej i zaniedbanej. Jak się wydaje, nowa władza zmarnowała wielką szansę. I machnęła ręką na motywacje wyborców, którzy ją do tej roli wybrali.