O pamięć o Powstaniu Warszawskim nie trzeba już walczyć, bo pozostaje trwale i mocno zakorzenione w tożsamości Polaków. Wciąż warto za to przypominać ogrom ofiar, poniesionych wtedy przez ludność cywilną. Walczyło całe milionowe miasto, jedyna podczas II wojny światowej stolica państwa w sposób planowy wysiedlona i zburzona po złamaniu oporu. Spośród 250 tys. zabitych w trakcie 63 dni insurekcji – jak szacuje historyk Norman Davies – ponad 90 proc stanowili cywilni mieszkańcy.
Francuzi pozostawili gwoli wiecznego upamiętnienia ruiny Oradour-sur-Glane spacyfikowanego przez Niemców już po alianckim desancie w Normandii w czerwcu 1944 r. Zbrodniarze z SS zabili wówczas w tej miejscowości 640 osób. Czesi z kolei w podobny pomnik przekształcili Lidice pod Kladnem, gdzie w 1942 r. naziści w odwet za udany zamach ruchu oporu na namiestnika Reinharda Heydricha zamordowali 340 miejscowych.
Zaś na warszawskiej Woli tylko w pierwszych dniach tłumienia Powstania (5-11 sierpnia 1944 r.) hitlerowcy pozbawili życia 50 tys osób bez różnicy płci i wieku, masowo uśmiercając m.in. rannych w szpitalach. Podobny los spotkał mieszkańców Ochoty. Samo zestawienie tych liczb, bez umniejszania ofiar poniesionych przez inne sojusznicze narody, obrazuje skalę poświęcenia warszawiaków i cenę, jaką za nie zapłacili.
Do historii przeszły zarówno nazwy zgrupowań i oddziałów – “Baszta” czy “Krybar”, miejsca zwycięskich w pierwszej fazie insurekcji walk – drapacze chmur Prudential czy PAST-a, jak dokonania powstańczych sanitariuszek i łączników, czy harcerzy z poczty polowej. Jeśli użyć współczesnego określenia, na zdobytym w pierwszym czasie po Godzinie W (17,00 dnia 1 sierpnia 1944 r.) terenie, obejmującym dwie trzecie Warszawy, rozkwitło prawdziwe społeczeństwo obywatelskie.
Nadawała radiostacja Błyskawica, wyświetlano na bieżąco powstańcze kroniki filmowe, a księża udzielali ślubów: to wtedy wstąpili w związek małżeński kurier Jan Nowak-Jeziorański i łączniczka Jadwiga Wolska. Jednak polityczny cel Powstania – stworzenie w stolicy polskiej władzy państwowej, która wobec wkraczającej armii radzieckiej wystąpi w roli gospodarza nie został zrealizowany, bo generalissimus Josif Stalin nakazał wstrzymanie ofensywy na linii Wisły. Sowieci patrzyli z prawego brzegu, jak Warszawa się dopala.
Dawne spory o sens decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego tracą na znaczeniu. W 80 rocznicę wydarzenia, które w zasadniczy sposób wpłynęło na świadomość Polaków, przyczyniając się później zarówno do pokojowego przebiegu wydarzeń Polskiego Października 1956 r. (znane powiedzenie mówi, że Węgrzy zachowali się wówczas jak Polacy, a Polacy… jak Czesi) jak świadomego wyboru przez dziesięciomilionowy ruch Solidarności strategii działania bez użycia przemocy, owocującej obaleniem żelaznej kurtyny – upowszechnia się postrzeganie go jako sumy bohaterstwa walczących i ofiarności wspierającej ich ludności cywilnej. Żadnych sprzeczności między nimi nie ma.
Coraz rzadziej już zagraniczni turyści mylą Powstanie Warszawskie z wcześniejszym o niecałe półtora roku Powstaniem w Getcie. Bohaterskie “Warsaw Uprising” stało się nawet tematem piosenki szwedzkiego zespołu metalowego Sabaton. Od Srebrnej Palmy w Cannes dla “Kanału” Andrzeja Wajdy ze scenariuszem Jerzego Stefana Stawińskiego (w 1957 r.) po “Pianistę” Romana Polańskiego wedle wspomnień Władysława Szpilmana (Złota Palma w 2002 r.), istotne wcześniej głównie dla Polaków wydarzenie stało się wątkiem uniwersalnej kultury światowej.
Ale jeszcze po festiwalowym sukcesie obrazu Wajdy poważna filmoznawczyni spytała go w canneńskich kuluarach, jak przyszedł mu do głowy pomysł tak niezwykły, że jego bohaterowie kryją się przed nazistami w kanałach podziemnych.
To ostatnia okrągła rocznica Powstania Warszawskiego z udziałem jego uczestników, bo prawa biologii okazują się nieubłagane. Przecież już w latach 80. Tomasz Jastrun – syn bohaterki warszawskiej insurekcji, i też poetki, Mieczysławy Buczkówny – pisał w opublikowanym w drugim obiegu wierszu: “Armia Krajowa odchodzi / Nie w boju / Na raka i wieńcowe choroby”. Jednak jeszcze na 50 rocznicę Powstania, relacjonując obchody dla Wiadomości TVP z podziwem obserwowałem, jak nie oglądając się na mdlejących w 35-stopniowy upał młodych żołnierzy kompanii honorowej (kilku ich kolejno z placu Piłsudskiego wynosiły służby sanitarne), weterani Powstania Warszawskiego trwali nieugięcie w swoich historycznych uniformach pod sztandarami swoich dawnych zgrupowań. Jak kiedyś w walce.
Również teraz w parku przy warszawskiej ulicy Smolnej wciąż wyprostowany po wojskowemu starszy pan z opaską Armii Krajowej na ramieniu odzywa się do nas pierwszy, bo jego zainteresowanie wzbudził towarzyszący nam pies. Weteran właśnie wraca z rocznicowych uroczystości, jutro wybiera się na następne. Poleca swój instagram: pseudonim “Mały”, ten sam, co wtedy w powstaniowy czas, ponad czterysta zdjęć…