Zamiar sprzedaży TVN przez jej właściciela, koncern medialny Warner Bros. Discovery, zwiększa atrakcyjność największej polskiej stacji telewizyjnej: TVP. Pozostaje mieć nadzieję, że ten argument przekona rządzących do jej odbudowy po czasach Jacka Kurskiego.
Od momentu przejęcia sygnału publicznej stacji i wygnania stamtąd pisowskich agitatorów, co okazało się planem minimum, Koalicja 15 Pażdziernika sprawia bowiem wrażenie nie zainteresowanej wzmocnieniem TVP. Przypisywano to związkom zwłaszcza najsilniejszej w niej PO-KO, partii Donalda Tuska, z konkurencyjną i prywatną TVN. Ale ta przesłanka właśnie przestaje mieć znaczenie. Co powinno jakoś przełożyć się na plany rządzących wobec publicznej stacji.
Dotychczas nie było co liczyć, że TVP zostanie przez nową władzę potraktowana jak dobro ogólnospołeczne, którym niewątpliwie pozostaje, podobnie jak łódzka szkoła filmowa, Filharmonia czy Stadion Narodowy. Koalicja 15 Października ograniczyła się do przejęcia sygnału TVP, wprowadzenia tam likwidatora oraz zastąpienia nazwy “Wiadomości” niezbyt przemawiającą do wyobraźni “19,30”, zaś pisowskich propagandystów na antenie (jak Danuta Holecka zwana “Danką Koreanką”, Jacek Łęski czy Magdalena Ogórek) dziennikarzami, którzy w lepszych czasach tam pracowali (Marek Czyż, Justyna Dobrosz-Oracz czy Dorota Wysocka-Schnepf). Oznacza to wprawdzie likwidację patologii, ale rozwoju nie widać. A w branży telewizyjnej kto stoi w miejscu, ten się cofa.
Rządzący stracą ulubioną zabawkę…
Ulubieńcem rządzących pozostaje bowiem konkurencyjna stacja prywatna TVN. Jeszcze niezapomniany reżyser Andrzej Wajda, występując nie w roli filmowca, lecz członka honorowego komitetu poparcia PO nazwał TVN “naszą telewizją”, co przeszło do historii. Odkąd PO-KO powróciła do władzy, rzeczywistą jej intencją okazuje się osłabienie TVP, żeby nie zagrażała rynkowo ulubieńcom z ulicy Wiertniczej. Zaś TVN odpłaca się jak może za podobne starania. Symbolem jej praktyk stało się transmitowanie przejazdu autokaru z ministrami Donalda Tuska przez Warszawę. Z poprzednią realizacją tego typu mieliśmy do czynienia kiedy pół wieku temu stolicę odwiedził sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonid Breżniew, co również bezpośrednio w czasie rzeczywistym relacjonowała wówczas Telewizja Polska.
Nowa ekipa rządowa nagradza najbardziej zaangażowanych po jej stronie żurnalistów posadami. I tak znana z entuzjazmu wobec Koalicji Obywatelskiej reporterka Karolina Wasilewska została rzeczniczką ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
Oczywiście TVN to stacja prywatna i obiektywna być nie musi. A my z kolei możemy jej nie oglądać.
Z TVP sprawa okazuje się bez porównania bardziej złożona. Istnieje od 1952 roku i przez lat kilkadziesiąt stanowiła dla Polaków – przynajmniej jeśli chodzi o przekaz wizualny, niedostępny dla Wolnej Europy – jedyne a potem wciąż główne źródło informacji i rozrywki.
To Telewizja Polska transmitowała lądowanie Amerykanów na Księżycu, inaugurację pontyfikatu Jana Pawła II czy zwycięski remis piłkarzy z ZSRR w trakcie hiszpańskiego Mundialu. Stanowi dobro ogólnonarodowe.
Skoro rządzący stracą za chwilę swoją ulubioną zabawkę, powinni sobie o tym przypomnieć. Zwłaszcza, że wśród chętnych do zakupu TVN od jej obecnego amerykańskiego właściciela wymienia się węgierski koncern TV2 Media. Właścicielem jest tam bankier Jozsef Vida, zaś jego głównym biznesowym atutem w ojczystym kraju – doskonała znajomość z Lorincem Meszarosem, od dzieciństwa przyjacielem premiera Viktora Orbana. Media tej grupy na Węgrzech wyróżniają się prorządową narracją. W Polsce staną się tubą PiS, jeśli TV2 Media rzeczywiście do nas wejdzie. Innym potencjalnym nabywcą TVN pozostaje MFE z Włoch, dawny Mediaset, kierowany przez Piera Berlusconiego, syna nieżyjącego już byłego premiera Silvia, który reprezentował zbliżoną do Orbana na Węgrzech i Jarosława Kaczyńskiego w Polsce polityczną orientację. Kupcami bardziej neutralnymi mogą się okazać grecka Antenna Group oraz czeska PPF, brakuje tylko uzasadnienia, dlaczego – nawet jeśli mają pieniądze – miałyby je zainwestować akurat w media w Polsce [1]. Żaden to przecież interes, kokosów nie przyniesie, jeśli pominąć politykę i wszelkie jej uwarunkowania.
Wiadomość, że Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN, podaje prestiżowy i opiniotwórczy “Financial Times” [2]. Przedstawiciel amerykańskiego właściciela polskiej stacji David Zaslav potwierdza, że bierze on pod uwagę wszelkie opcje. W świecie globalnych korporacji podobne słowa oznaczają potwierdzenie.
…i co z tego wynika dla TVP
TVP nawet po ośmiu latach niszczycielskich rządów Jacka Kurskiego, najpierw dziennikarza-nieudacznika (zarówno film “Nocna zmiana” jak napisany z Piotrem Semką “Lewy czerwcowy” okazały się atrakcyjne wyłącznie dla najmniej krytycznych zwolenników Kaczyńskiego), potem posła i europarlamentarzysty PiS oraz jego następcy w prezesowskim fotelu znacznie bystrzejszego absolwenta filozofii Mateusza Matyszkowicza – zachowała swój potencjał w stanie praktycznie nienaruszonym.
Potencjał ten, chociaż bezcenne są oczywiście archiwa, prawa do znaków firmowych i zgromadzony sprzęt – tworzą przede wszystkim ludzie. Kurski zwolnił niemal wszystkich cokolwiek potrafiących dziennikarzy, bo w jego słusznym zresztą przekonaniu nie byli propisowscy ani skorzy do realizowania na antenie jego modelu propagandy. Pozostawił wprawdzie niedawnych ulubieńców postkomunistycznej ekipy z czasów, gdy telewizją zarządzała, ale osoby takie jak Danuta Holecka czy Magdalena Tadeusiak wzbudzały raczej politowanie niż sprzeciw a na pewno nikogo do pisowskiej polityki przekonać nie mogły, tyle, że twardy elektorat dostawał to, co chciał.
Wtajemniczeni i znający się na rzeczy powtarzają, że Jacek Kurski naprawdę robił telewizję dla jednego widza. Pozostawał nim prezes Jarosław Kaczyński.
Żeby jednak przekaz TVP choćby jego zadowalał, musiał okazać się nienaganny z punktu widzenia reguł sztuki telewizyjnej.
Dlatego też jej artystów i znawców Kurski w TVP pozostawił, bo nie dało ich się bez szkody dla anteny zastąpić histeryczkami kręcącymi po Sejmie video dla “Gazety Polskiej”. To zresztą nic nowego: po każdej wcześniejszej zmianie warty na Woronicza i placu Powstańców Warszawy odchodzili dyrektorzy i dziennikarze, ale pozostawali operatorzy obrazu i dźwięku, realizatorzy, montażyści i kierownicy produkcji. Reprezentujący poziom zawodowy nieosiągalny dla TVN, która zresztą pod względem profesjonalnym wcale ścigać się ze starszą siostrą nie zamierza. Zamiast hodować własne kadry, zatrudnia chętnie osoby odchodzące z “publicznej” co jednoznacznie świadczy o preferencjach jej decydentów. Nie potrzeba przecież artyzmu do realizowania pogawędek w paśmie śniadaniowym a tym bardziej do programów life-stylowych (“Królowe życia”) gdzie główną bohaterką i wzorcem do naśladowania, co niedawno jednemu z pasm TVN się przydarzyło, zostaje właścicielka agencji towarzyskiej Dagmara Kaźmierska skazana za przemocowe zachowania. Stroną zdjęciową nie wyróżniał się także materiał TVN atakujący Jana Pawła II na podstawie archiwaliów komunistycznych służb bezpieczeństwa, które miały dowodzić, że jeszcze jako biskup krakowski Karol Wojtyła tolerował pedofilię wśród księży swojej diecezji. W tym wypadku aspekt wizualny opowiedzianej historii okazał się równie słaby jak przejęte od esbeków argumenty, co miały nas do tej tezy przekonać.
To TVP okazuje się, za sprawą profesjonalizmu jej ludzi, metrem sewrskim sztuki telewizyjnej w Polsce. Żeby to zilustrować, nie potrzeba odwoływać się do dokumentu ani teatru telewizji. Widać to również w Sejmie, gdzie Jerzy Ernst, Władysław Malanowski czy Marek Pakowski nie tylko dbają o jakość kadru ale niekiedy zawstydzają przepychających się niczym tłuszcza operatorów TVN czy Polsatu, dla których ważne okazuje się tylko, żeby “się nagrało” co trzeba i by nikt im “OPR” nie urządził. I do kasy… Prywatni konkurenci telewizji publicznej pozostają w porównaniu z nią na poziomie stacji osiedlowej. Z własnego zresztą wyboru, bo przez dziesięciolecia oszczędzali. Tylko TVP zachowała imponujący potencjał rozwojowy. Do czego dodać trzeba rozpoznawalną markę i kapitał społeczny, który czarne lata jej historii (1981-84 kiedy dyktatorami mody dla poddanych weryfikacjom kolegów stali się spikerzy w mundurach oraz 2015-23, gdy na antenie szalały z kolei celebrytki: Ogórek i “Danka Koreanka”) uszczupliły tylko nieznacznie.
Wystarczy więc zainwestować i zlikwidować poczucie tymczasowości, na które niemal wszyscy w TVP teraz się skarżą.
Do tej pory nowa ekipa rządząca krajem zrobić tego nie chciała. Za chwilę jednak może nie mieć wyjścia: jeśli TVN wykupią na przykład kremlowscy oligarchowie za pośrednictwem podstawionego gracza z Węgier, czego nie uda się storpedować, bo składy Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Rady Mediów Narodowych pozostają z przewagą nominatów PiS, czym do tej pory mało kto się przejmował, ale teraz okaże się to rozstrzygające. Nic się na to nie poradzi, Węgry należą do Unii Europejskiej. Włochy również i to bez porównania dłużej od nas. W podobnie podbramkowej sytuacji znajdzie się Koalicja 15 Października, gdy TVN zakupi syn Silvia Berlusconiego. Na Polsat zaś rządzący nie mają co liczyć, bo nikt tam nie szuka akurat polityki. Właściciel stacji Zygmunt Solorz w branży informacji i publicystyki robi tylko tyle, żeby działania te nie szkodziły poważniejszym jego interesom, związanym z energetyką, lecz raczej je dyskretnie wspierały. Nie przypadkiem z billboardów reklamujących Polsat zniknęła Dorota Gawryluk, odkąd tylko zaczęło się ją wymieniać w gronie na razie wirtualnych tylko kandydatów na prezydenta.
To wcale nie najgorszy scenariusz, żeby sytuacja zmusiła rządzących do ratowania TVP… Niezależnie od intencji, przynajmniej zrobią coś pożytecznego dla nas wszystkich.
[1] por. Money.pl z 11 sierpnia 2024 oraz: Wirtualnemedia.pl z 11 sierpnia 2024
[2] “Financial Times” z 6 sierpnia 2024l