zdjęcie KPRP

W słynnym filmie “Mr. Smith jedzie do Waszyngtonu” w reżyserii Franka Capry główny bohater, choć prostoduszny, doskonale wie, dlaczego udaje się do stolicy. Niedoceniany, wypełnia swoją senatorską misję. Zaskakuje selekcjonerów partyjnych, którzy widzą w nim tylko figuranta.

Gdy w epoce największych sukcesów kina cała Ameryka bawiła się i wzruszała, śledząc usiłowania obywatela Smitha, wspieranego przez grupę ideowych nastolatków w walce z cynicznym establishmentem – na podbitych właśnie ziemiach Polski Niemcy tworzyli Generalne Gubernatorstwo. Był październik fatalnego dla nas, chociaż wciąż dobrego dla Ameryki roku 1939. Warto pamiętać o tej zbieżności dat. Niepodległość przegraliśmy wówczas dlatego, że pułkownicy, którzy objęli władzę po zmarłym w maju 1935 r. twórcy odrodzonej państwowości Józefie Piłsudskim wrogów wprawdzie mieli blisko, za to sojuszników daleko.

Prezydent Andrzej Duda poświęci dwa dni z ostatniego tygodnia przed pierwszą turą wyborów prezydenckich na podróż do Stanów Zjednoczonych. 24 czerwca – a więc w przedwyborczą środę – w Białym Domu przyjmie go Donald Trump.

Warto pamiętać przebieg jednego z ich poprzednich spotkań. Świat i Polskę obiegło słynne zdjęcie, jak prezydent czterdziestomilionowej Polski stojąc składa podpis pod umową, podczas gdy jego amerykański gospodarz nie tyle siedzi, co wręcz rozpiera się w wygodnym fotelu.
Trudno o bardziej wyrazisty przykład pozycji Polski na arenie międzynarodowej za rządów PiS.
Jeśli teraz Duda wraca do miejsca, gdzie go takie upokorzenie spotkało – mamy do czynienia z podobną sytuacją, jakby niemiecki cesarz Henryk w parę lat po odbyciu pamiętnej pokuty, którą wymógł na papieżu Grzegorzu zdjęcie klątwy – udał się po raz drugi do Canossy w celu przekonania swoich baronów, że jest najlepszym sojusznikiem przywódcy chrześcijańskiego świata.

Analogie bywają efektowne, ale nie zawsze pomagają zrozumieć intencje polityków. Nawet Marek Migalski, którego o organiczną awersję do PiS trudno posądzić (renomowany politolog sprawował nawet z ramienia tego ugrupowania mandat eurodeputowanego) przyznaje, że porzucenie kampanii wyborczej w kraju nie przysporzy raczej prezydentowi dodatkowego poparcia. Wiadomo, jak PiS atakował Donalda Tuska za załatwianie sobie w Brukseli posady prezydenta Zjednoczonej Europy w czasie, gdy w kraju wrzała afera taśmowa. 

Donald Trump zapowiada wycofanie znacznej części amerykańskich wojsk z Niemiec. Wiąże się to z planowanym transferem żołnierzy USA do Polski. Może poprawią katastrofalny stan rodzimej demografii, gdy więcej czekoladowych dzieci się urodzi. Ale odłóżmy żarty na bok, zwłaszcza te mniej poprawne politycznie. Ambasador Georgette Mosbacher naciskała na polskie władze w interesie amerykańskich firm. Ostatnio zakulisowo karciła rządzących za ich stosunek do środowisk LGBT.

Amerykanie wciąż nie odwołali sławetnej ustawy 447, która otwiera drogę do restytucji mienia pożydowskiego w Polsce przez organizacje powstałe nawet w kilkadziesiąt lat po wojnie. Ustawa zrównuje nas – wiernych do końca sojuszników Ameryki w latach 40 – z kraikami kolaborującymi wówczas z Hitlerem i współdziałającymi z nim przy Holocauście.
Magiczna formuła Fort Trump – oznaczająca potężną bazę sił amerykańskich w Polsce – przemawia wprawdzie do wyobraźni, ale dotychczas używa jej strona polska. Prezydent i rząd w swoim przekazie oraz wspiarające władzę media.

Strona amerykańska unika wspominania o Fort Trump. Administracja waszyngtońska daje do zrozumienia, że formułę tę uznaje za publicystyczną.

Wielką furorę w USA robi właśnie – jeszcze przed publikacją – książka o Trumpie pióra jego wieloletniego współpracownika Johna Boltona. Opisuje on m.in, jak prezydent przy jakiejś okazji przez pomyłkę uznał Finlandię za część Rosji. Nie ze złośliwości ani dla żartu, po prostu był o tym przekonany. Dowodzi to, że nasza część Europy nie znajduje się na liście amerykańskich priorytetów w polityce zagranicznej, jak Chiny, Korea czy Izrael.

Andrzej Duda – jak się wydaje – wobec spadku popularności w krajowych sondażach – próbuje być bardziej proamerykański od samego Trumpa. Wszystko wskazuje na to, że wyniku wyborczego mu taka postawa nie poprawi… Zaś różnica między prezydentem a Mr. Smithem ze słynnego filmu również pozostaje oczywista: ten drugi przynajmniej doskonale wiedział, po co do Waszyngtonu jedzie… 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here