czyli cała nędza rekonstrukcji

To raczej nie będzie rząd zgody narodowej, skoro ministrem rolnictwa został Grzegorz Puda, który był twarzą ustawy futerkowej, antagonizującej nawet zaplecze PiS. Trudno też dociec, z jakich powodów zostają ministrowie całkiem niezauważalni jak Michał Kurtyka albo o orwellowskich tytułach i kompetencjach jak Michał Woś (do spraw obywatelskich i tożsamości europejskiej – to nie żart). Rząd odchudzono nieznacznie, zmiany w dwóch kryzysowych resortach – zdrowia w trakcie pandemii oraz spraw zagranicznych w czasie zaostrzenia na Białorusi – dokonały się już wcześniej.

Nie da się o tym poważnie pisać. Wicepremierów będzie aż czterech, niewielu mniej niż w Rosji. Cieszyć się może zwłaszcza Jarosław Gowin, bo będzie zarządzał gospodarką, a nie – jak uprzednio – wykładowcami i studentami. Nie stracił też Jacek Sasin, wciąż aktywny przy aktywach państwowych – zostają i szef i nazwa jak z George’a Orwella. Zaś ciężko dogadujący się z ludźmi kultury Piotr Gliński dodatkowo spróbuje znaleźć wspólny język ze sportowcami, co pewnie przyjdzie łatwiej, bo podobnie jak on nie doczytali do końca żadnej książki Olgi Tokarczuk. Wejście do rządu Jarosława Kaczyńskiego niewiele zmienia, skoro… duch prezesa i tak był tam obecny.

Za to wzmocni załogę rządową objęcie edukacji i nauki przez Przemysława Czarnka, w PiS reprezentującego biegun odnowicielski, przeciwny niż kojarzona z arogancją i demoralizacją posłanka Joanna Lichocka, co chorym na raka pokazywała w telewizji wystawiony w lumpenproletariackim geście palec, gdy pieniądze zamiast dla nich pisowska większość przeznaczyła na reżimowe TVP i radio. Za to Czarnek, pytany o korupcję i nepotyzm w samym PiS jednoznacznie takie praktyki piętnował. Powołanie dawnego wojewody lubelskiego na stanowisko, z którego będzie musiał rozmawiać z ludźmi z cenzusem ma pokazać, że nie cały aparat uległ degeneracji. W tym wypadku – trawestując galicyjskiego facecjonistę można powiedzieć, że “dobrano z uczciwych”.
Wbrew opowieściom o długich i żmudnych przetargach koalicyjnych widać, że zmieniony nieco skład rządu powstał w głowie jednego człowieka i wcale nie jest nim premier Mateusz Morawiecki, całkiem kontentujący się obsadzeniem resortów gospodarczych. A wyroki prezesa okazują się niezbadane.

Trudno odgadnąć, czemu zawdzięczają pozostanie w rządzie ministrowie tak fatalni jak Kurtyka czy Woś, być może uznano, że ich branże i tak nie mają znaczenia, ale jeśli tak – to można było je zlikwidować, by pokazać, że liczba resortów maleje znacząco. 
Typowany wcześniej do dymisji minister finansów Tadeusz Kościński też zostaje, a chociaż porównanie z Wosiem czy Kurtyką jest dla niego obraźliwe – można się domyślić, że lepszego kandydata nie znaleziono.

Przy nowym ministrze rolnictwa Grzegorzu Pudzie jego poprzednik na tym stanowisku Jan Krzysztof Ardanowski to prawie Miczurin. 38-letni zootechnik z wykształcenia pozostawał twarzą ustawy, likwidującej hodowle zwierząt futerkowych i ubój rytualny w Polsce, szkodzącej też farmom drobiu (nie zarobią już na dostarczaniu odpadów organicznych dla norek) powszechnie zwanej piątką Kaczyńskiego.

Jaka władza taka rekonstrukcja – chciałoby się powiedzieć.

Nie sięgnięto – co nawet PiS za pierwszych swoich rządów potrafił – po autorytety ponadpartyjne (prof. Zbigniew Religa na czele resortu zdrowia) czy bezpartyjne (jak wtedy historyk prof. Stefan Meller, mówiący po francusku jak po polsku na czele dyplomacji u Kazimierza Marcinkiewicza). Nie przeciągnięto nikogo od konkurencji. Nic nas nie zaskoczyło. Jakby Jarosław Kaczyński pamiętał, jak sam oddelegował brata do rządu Jerzego Buzka, co w krótkim czasie… doprowadziło do destrukcji AWS, bo bardziej niż podległym mu Ministerstwem Sprawiedliwości Lech Kaczyński zajmował się montowaniem własnego zaplecza. Dlatego prezes postawił na takich, co prochu nie wymyślą. I na lojalnych, skoro głosujący przeciw piątce Kaczyńskiego Ardanowski stanowisko stracił a promujący ją Puda zyskał.

Tyle, że podobnie jak ustępujący minister rolnictwa zagłosował również Zbigniew Ziobro, który w rządzie pozostał. Już ten brak proporcji pokazuje, że… obecne rozdanie zapewne nie będzie ostatnim. Jarosław Kaczyński z firmującym wszystko jego delfinem Mateuszem Morawieckim nie rozbroili pola minowego, bazują na tym, że tkwią tam ładunki z opóźnionym zapłonem. Lider jednego z kanapowych koalicjantów Gowin został powtórnie (po krótkiej przerwie na karierę Jadwigi Emilewicz) wicepremierem, szef drugiego wirtualnego sojusznika PiS Ziobro wciąż jest zwykłym ministrem, bo prezes uwielbia jednych wywyższać a jeszcze bardziej innych poniżać. Zero równowagi. Same punkty zapalne.    

Walka buldogów trwa. A dywanu wystarczy.   

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here