Politykę bez barier propagują Bezpartyjni Samorządowcy. Startuje ich kampania w tej sprawie.
Bezpartyjni Samorządowcy chcą powszechnego dostępu do polityki. Ich zdaniem obecne przepisy utrwalają hegemonię partii, strzegących swoich przywilejów i zrażają obywateli do startu w wyborach.
Lokalni i regionalni liderzy chcą miejsca w polityce dla zwykłych ludzi, a nie tylko dla zawodowych polityków spod partyjnych szyldów – deklarowali podczas debaty, zorganizowanej przez Mazowiecką Wspólnotę Samorządową. Wymaga to zmian w prawie wyborczym, ich inicjatorzy projekt już przygotowali, ale nie chcą narzucać gotowej wersji, tylko wywołać powszechną dyskusję.
Czy Twój poseł jest mądrzejszy od Ciebie? Czy jest nim, bo Ty nie możesz nim być? – takim retorycznym pytaniem skierowanym do zwyczajnego Polaka zakończył panel Robert Raczyński, pięciokrotnie już wybierany prezydentem Lubina przez ogół mieszkańców (ostatnio w pierwszej turze), a w latach 1990-94 jako 28-latek wywodzący się z Niezależnego Zrzeszenia Studentów powołany na tę samą funkcję przez radę miasta.
Uczestnicy transmitowanej w mediach społecznościowych debaty lubowali się w paradoksach: wprawdzie frekwencja w wyborach od ćwierćwiecza wzrasta, co cieszy, ale za to… coraz mniej jest chętnych do kandydowania. Dzieje się tak dlatego, że utrudnienia, zniechęcające zwykłych obywateli do spróbowania sił w życiu publicznym mnożą zazdrośni o swoje przywileje zawodowi politycy, stanowiący prawo.
Samorządowcy chcą więc zniesienia progu pięcioprocentowego, warunkującego wejście do Sejmu, wprowadzonego w 1993 r. Internauci dopytywali się, jak w takim razie wyłonić rząd. Praktycy samorządności odpowiadali: poprzez debatę, dialog i konieczne ustępstwa w imię dobra publicznego. Przypomnieli, że chociaż w 1991 r. w pierwszych wolnych wyborach do Sejmu progu nie było, a posłowie reprezentowali aż 28 ugrupowań, rząd Jana Olszewskiego jednak powstał, a po nim jeszcze gabinet Hanny Suchockiej. Gospodarze lokalnych i regionalnych “Małych Ojczyzn” uważają też, że należy obniżyć wymaganą do kandydowania w wyborach liczbę podpisów i zapewnić równość sprawdzania ich autentyczności. Sarkają na finansowe uprzywilejowanie partii wynikające z dotacji i subwencji – blokujące konkurentów również w wyborach senackich (gdzie okręgi są jednomandatowe) a nawet samorządowych. Obecny system zraża ludzi do polityki. Nowy powinien zachęcać do brania w niej udziału.
– Nie chodzi o wybór szyldów, tylko żeby obywatele zyskali przekonanie, że mają wpływ na to, co się dzieje – podkreślał w trakcie panelu marszałek Dolnego Śląska Cezary Przybylski.
Samorządowcy zapowiadaja dyskusję i akcję społeczną na rzecz znoszenia barier w polityce.
Rozpoczęcie procesu wejścia Polaków do polityki ogłosił prezydent Lubina Robert Raczyński, lider marki Bezpartyjni i Samorządowcy.