Decyzja ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza o likwidacji TVP oraz Polskiego Radia i PAP otwiera dwa możliwe scenariusze. Pierwszy zakłada wzmocnienie powołanego już przez nową władzę prezesa Tomasza Syguta, który działając już jako likwidator, ograniczy się do eliminowania resztek pisowskiego układu w telewizji państwowej, bo to o nią a nie inne medialne spółki chodzi. Drugi, czarny, oznacza postępującą likwidację TVP w sensie jak najbardziej dosłownym.
Najpierw wdrożono wariant miękki: powołanie nowej ekipy. Powiódł się w znacznej mierze. Przejęto sygnał i nadawano program, chociaż tym ostatnim nikt się nie zachwycał. Rozwiązanie to wzbudziło jednak wzmożone protesty nie tylko zwolenników PiS i jego telewizyjnych nominatów. Teraz realizuje się kolejny, twardy wariant. Bez wątpienia wzbudzi sprzeciw dużo mocniejszy.
Nikt bowiem nie jest w stanie zagwarantować, że Koalicji Obywatelskiej nie chodzi raczej o spłacenie kampanijnych długów wobec sprzyjającej jej, konkurencyjnej wobec TVP prywatnej stacji TVN, niż o odbudowę telewizji publicznej, jaka istniała w Polsce przed przejęciem przez PiS przez całe ćwierćwiecze opierając się zakusom polityków.
Również tradycja Telewizji Polskiej sprzed 1989 r. nie da się sprowadzić wyłącznie do zapamiętanych ze stanu wojennego prezenterów w wojskowych mundurach, odczytujących ponurym głosem oficjalne i groźne komunikaty. Istniejąca od 1952 r, TVP stała się instytucją ważną dla Polaków. Nadawane seriale, jak “Polskie drogi” czy “Dom” stawały się tematem dyskusji o naszej tożsamości i historii. Elitarny Teatr Telewizji wystawiał Szekspira, ale też obcych i rodzimych awangardzistów. Smutek i złość po wystawaniu w kolejkach po podstawowe produkty rozpraszały kabarety: Starszych Panów i Olgi Lipińskiej. Dumę narodową pobudzały oglądane w szklanym okienku zwycięskie mecze piłkarzy Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka oraz siatkarzy Huberta Wagnera.
Jedna trzecia z nas ma dostęp wyłącznie do TVP. Już samo wyłączenie programu na pewien czas i brak Wiadomości niedawnego grudniowego wieczoru, potem dopiero zastąpionych odnowicielskim, choć jeszcze raczkującym programem 19,30 przypominającym informacje Polsatu z… 1993 roku, jak trafnie oceniają poziom tej realizacji fachowcy – okazało się dla wiernych widzów wystarczającym szokiem. Nie są nic winni, że przez osiem lat pisowska ekipa wciskała im w każdej niemal porze prymitywną propagandę. Podobnie nie odpowiadają za to artyści sztuki telewizyjnej, starający się nawet w trudnym dla TVP czasie dbać o wysokie standardy obrazu i dźwięku, obce nastawionym wyłącznie na zysk stacjom prywatnym. Politycy muszą się dwa razy zastanowić, czy nam wszystkim warto fundować szok kolejny. Bo mogą za to drogo zapłacić.
– Nie niszczcie, zbyt długo niszczono – uczył nas w trakcie pierwszej pielgrzymki do wolnej już Ojczyzny w 1991 roku Papież Jan Paweł II. Warto o jego słowach pamiętać.