czyli pisowska miara kompromisu


Tak jak Viktor Orban a nie Mateusz Morawiecki o Jarosławie Kaczyńskim nie wspominając stał się twarzą frontu odmowy w Unii Europejskiej na pięć minut, czy wedle jego słów na centymetr, zanim rokoszanie poddali swoje pozycje – tak Jarosław Gowin staje się kluczową postacią polskiej polityki. Zbigniew Ziobro żąda wymiany premiera Morawieckiego ale sam jego następcą nigdy nie zostanie. Jeśli jednak osłabi ekipę rządzącą i pozbawi ją większości – wyniesie do władzy Gowina, ale – to paradoks – jako premiera dotychczasowej opozycji.

Gdyby bowiem doszło do rozpadu pisowskiej większości, istniejącej już tylko na papierze, bo jak powiada liczący się polityk tej partii “możemy uchwalić byle co, ale nic ważnego” – opozycyjne ugrupowania mogłyby przejąć władzę już w tym Sejmie, tyle, że wyłącznie w porozumieniu (słowo klucz, bo tak się nazywa formacja obecnego wicepremiera i ministra rozwoju oraz pracy) z Jarosławem Gowinem i dziewiętnastką jego posłów.
Gotowość wsparcia takiego porozumienia potwierdził mi w czwartek założyciel Ruchu Polska 2050 trzeci w niedawnych wyborach prezydenckich Szymon Hołownia, którego w Sejmie reprezentuje wyłącznie posłanka Hanna Gill-Piątek, ale wiadomo też, że posłowie różnych ugrupowań spoglądają w jego stronę. Hołownia jest w stanie poprzeć ten wariant pod warunkiem, że będzie tymczasowy, a nie na pozostałe trzy lata kadencji. Tak szybko jak to możliwe, obywatele w wyborach przed terminem zdecydowaliby o kształcie nowego Sejmu. 

Odmienne stanowisko zajmuje Robert Winnicki z Konfederacji, który zapytany przeze mnie o taką ewentualność oznajmia, że nie wyobraża sobie koalicji z Lewicą. – Wybory przed terminem, od razu.

Teoretycznie jednak nową większość dałoby się sformować nawet bez jedenastu posłów Konfederacji, gdyby do obozu dotychczasowej opozycji demokratycznej przystali wszyscy przedstawiciele Porozumienia Gowina, co byłoby zapewne równoznaczne z fotelem premiera dla ich szefa. A zarazem stanowiłoby miarę paradoksu: ideowy bunt wiecznego aplikanta prokuratorskiego Ziobry przeciw ustępstwom negocjacyjnym wobec Unii i premierostwu Morawieckiego  wyniósłby na stanowisko szefa rządu dystyngowanego i znanego z przekonań tyleż konserwatywnych co umiarkowanych krakowskiego intelektualistę. Szaleńczy to gambit, ale polityka nie zawsze pozostaje zajęciem intencjonalnym. Wiele zaś razy rozwiązania najmniej prawdopodobne przybierały konkretny kształt, jak w 1989 r. koalicja Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego czyli sejmowej reprezentacji Solidarności z wieloletnimi satelitami PZPR: Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym i Stronnictwem Demokratycznym.   

Upadek obecnej większości, czy za sprawą Ziobry czy Gowina czy obu z nich otworzyłby drogę do misternego liczenia i żmudnych negocjacji, w których nawet głosy piątki posłów Pawła Kukiza mogłyby rozstrzygać, kto rządzi Polską. Wie o tym Kaczyński i najbardziej wpływowy z suflujących mu szef klubu Ryszard Terlecki. Dlatego Ziobrę rozbrajano, zakazując mu konferencji w sprawie sporu z Holandią, którą zaraz na ten sam temat odbyła marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Gowin zaś nie ogląda się, robi swoje i bryluje, korzystając ze słabości innych. Za jego sprawą poznaliśmy optymistyczny finał rokowań z UE.  Łagodzenie sporu z Unią Europejską, przedtem eskalowanego, potwierdza, jak PiS na arenie międzynarodowej kieruje się krajowymi przesłankami. W tych dniach nie było w grze polskiego ministra spraw zagranicznych – niewidoczny pozostaje powołany niedawno Zbigniew Rau, ani jego odpowiednika zajmującego się brukselskimi sprawami niewątpliwie zdolnego Konrada Szymańskiego. W imieniu kadłubowego sojuszu rządów Polski i Węgier przemawiał premier Viktor Orban. Mateusz Morawiecki przyjął na siebie rolę prezentera. Zaś Jarosław Kaczyński zasłynął w sieci za sprawą maseczki, zakrywającej niemal całą twarz, a nie zdolności politycznych.

Sprawy krajowe, liczenie mandatów (przy obronie Kaczyńskiego nietrudno było o większość, ale nie ma co PiS na nią liczyć w bardziej kontrowersyjnych kwestiach, czego dowodzi zamrożenie piątki ws. zwierząt i prezydenckiego projektu antyaborcyjnego) i ambicje Zbigniewa Ziobry zdominowały dyskurs rządzących, jakby poważniejsze sprawy postanowili pozostawić węgierskiemu partnerowi. Gotowemu zresztą – jak pokazało przed laty poparcie Donalda Tuska, osobistego wroga prezesa PiS, na prezydenta UE – w dowolnym momencie pokazowo ograć podziwiającego go lidera z Polski. I zostawić go jak wtedy z kompromitującym wynikiem unijnego głosowania 1 do 27.
Najpopularniejszą jednostką miary – zaraz po metrze z Sevres – stał się w ostatnich dniach centymetr Viktora Orbana. Po warszawskim spotkaniu z Morawieckim i Kaczyńskim tak właśnie premier Węgier wyznaczył dystans, dzielący outsiderów od kompromisu z resztą Unii. 

Wśród rodzimych polityków najwięcej zyskał Jarosław Gowin, bo to on w środę okazał się spikerem, obwieszczającym porozumienie z UE, chociaż zwykle rolę tę rezerwował dla siebie sam Morawiecki. Za sprawą wcześniejszej hiperaktywności Zbigniewa Ziobry, został też dawny redaktor “Znaku” poważnym dyplomatą, jako uczestnik drugiej fazy wtorkowego wieczornego spotkania z Orbanem, bo można było na nie zaprosić obu koalicjantów wewnętrznych albo żadnego. Ziobro rozrabia, Gowin zyskuje – ten mechanizm ujawnił się już przy okazji poprzedniego kryzysu w PiS. Stał się głównym beneficjentem rekonstrukcji, chociaż flagowych przedłożeń PiS: “piątki Kaczyńskiego” oraz ustawy o bezkarności urzędników na czas pandemii nie poparł, więc pierwszą przyszło zamrozić, a drugą odłożyć na bok. Jarosław Gowin jesienią wrócił do rządu na fotel wicepremiera, obejmując atrakcyjniejszy resort niż ten, który wiosną opuścił: rozwój i pracę zamiast Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Porządek dziobania w PiS obrazuje sytuacja w trakcie środowej wieczornej debaty w Sejmie, kiedy to Ziobro zbierał się do zabrania głosu, ale udaremnił to sekretarz Krzysztof Sobolewski, któremu Kaczyński polecił, by podszedł i Ziobrze przekazał, żeby nawet nie próbował. Wystąpienia nie było. 
Ziobro wciąż nie jest nawet wicepremierem, wie również, że premierem sam nie zostanie – bo przecież nie jest członkiem partii PiS, tylko liderem jej kanapowego sojusznika Solidarnej Polski, co stanowi efekt szatańskiego manewru Kaczyńskiego, który uprzednio wyrzuconego a potem próbującego bezskutecznie montować nową siłę polityczną młodego polityka przyjął z powrotem do obozu politycznego, ale do partii już nie. Dlatego też obecne nawoływania Ziobry do wymiany premiera można uznać za kartę przetargową, bo minister sprawiedliwości nie będzie walczył o stanowisko dla kogoś innego, a że sam go nie obejmie, wie najlepiej. Torowanie Danielowi Obajtkowi, prezesowi Orlenu, drogi do fotela szefa rządu kosztem Morawieckiego nie leży w naturze Ziobry, chociaż bezsprzecznie z premierem się nie lubią. Za to zaskakująco dobrze rozumie się ostatnio niby radykalny Ziobro z uchodzącym za łagodnego prezydentem Andrzejem Dudą. Zapowiada to być może trwały alians, a gdyby lider Solidarnej Polski stracił ministerstwo, w grę mogłoby wchodzić objęcie funkcji szefa prezydenckiej kancelarii. Na miejsca tam liczyli inni buntownicy z PiS, jak Jan Ardanowski, były minister rolnictwa, który odszedł nie poparłszy “piątki Kaczyńskiego” teoretycznie chroniącej zwierzęta, w praktyce godzącej w interes ekonomiczny wsi, gdzie PiS w kilku ostatnich powszechnych głosowaniach notował najwyższe poparcie. 

Strona rządowa w przetargu z Unią zyskuje to, co od dawna pozostawało oczywiste: mechanizm powiązania funduszy z praworządnością będzie stosowany w odniesieniu do sposobów ich rozdysponowania, a nie całości działań PiS i nie od razu, budżet zaś i tak jest dla Polski korzystny, podobnie jak zestaw środków pomocowych. Publicznie można to ogłaszać jako sukces – jak czyni już Gowin – lub porażkę, jak próbuje Ziobro. Z oczywistych względów Morawieckiemu bliżej w tej kwestii do lidera Porozumienia. Czas zyskali węgierscy oligarchowie, korzystający z unijnych pieniędzy za sprawą zażyłości z Viktorem Orbanem. Za to pisowski rząd utrwalił reputację takiego strażaka, co wznieca pożar, żeby go później gasić.   

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 9

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here