Polacy czują się opuszczeni przez władzę w obliczu pandemii
Nawet żarty o rządzie przestały być przyjazne. Obchody rocznicy smoleńskiej w trakcie których władza sama złamała zasady przez siebie ustanowione, choć ich przestrzegania wymaga od obywateli pokazują, jak daleko ekipa dobrej zmiany znalazła się od suwerena. Upamiętnienie się należy, ale prawie dwustu już ofiarom pandemii. Uczcić ofiary katastrofy lotniczej władza zdąży, gdy obecny dramat się zakończy. Ale ona tego nie rozumie.
Przechadzka po Warszawie wystarczy, by rozpoznać społeczne nastroje, lepiej pewnie niż badania opinii publicznej, które przy obecnym tempie zdarzeń w chwili ogłoszenia stają się już nieaktualne. Nie przypadkiem takie arystotelesowskie z ducha wędrówki praktykowali jeszcze niedawno najwybitniejsi pisarze: Tadeusz Konwicki (film Andrzeja Titkowa o nim nosił nawet tytuł „Przechodzień”) , Janusz Głowacki i Marek Nowakowski, którym w trakcie ich spacerów kłaniali się również nieznajomi, bo przecież w ostatnim trzydziestoleciu Polska zdobyła dwa Noble z literatury, z fizyki czy chemii żadnego. Za to na nagrodę z fizjologii i medycyny zbiorowo zasługują polscy lekarze, ratownicy i pielęgniarki pomimo ograniczonych środków walczący bohatersko z pandemią bez gratyfikacji innych niż społeczna wdzięczność. Uznanie to nie rozciąga się jednak na decydentów ze świata polityki, co vox populi w coraz to bardziej pomysłowych formach odnotowuje.
Dajcie żyć…
Z balkonu jednej z kamienic na Dobrej dobitnie przemawia wywieszony przez gospodarza mieszkania baner: „OdłoŻYĆ wybory”. Dokładnie tak. Chociaż to nie Hyde-Park, tylko robotnicza dzielnica Warszawy nieco dalej, z innego balkonu, spoglądającego na szpital przy Solcu ktoś własnym transparentem dziękuje pracownikom służby zdrowia za ich troskę. Za komuny nawet wystawienie zdjęcia Ojca Św. w oknie skutkować mogło wizytą milicjantów, jeśli nie ich kolegów z resortu, chadzających po cudzych domach po cywilnemu. Teraz ludzie wiedzą, że policja podobnych najść unika. Chociaż niedawno sam miałem niezapowiedzianą wizytę dzielnicowego, jakoby w sprawie psa, który jednak wyprowadzany jest zawsze i wyłącznie na smyczy i w kagańcu. Pozostaje wierzyć, że nie jest to element polityki władzy wobec dziennikarzy. Sąsiedzi zaręczają, że nie tylko nie donosili, ale odkąd pod jedenastym zamieszkał piękny owczarek niemiecki poczuli się bezpieczniej. Ocenę pracy dzielnicowego z komisariatu przy Ludnej polecam jego szefowi Mariuszowi Kamińskiemu, z którym znamy się z uczelni, gdy on był w NZS, a ja w KPN.
Co na to akowcy…
Inny policjant w randze aspiranta przegonił mnie parę dni temu spod pomnika Armii Krajowej, gdzie w trakcie pandemii odbywają się briefingi polityków, którzy nie chcą zwiększać i tak ryzykownego tłoku w Sejmie. Od stróża porządku dowiedziałem się, że „konferencja pana Hołowni już była a kolejne nie są planowane”. W tym wypadku wątpliwość warto adresować już nie do „Maria” Kamińskiego – trawestując bohatera „Psów” spytać bowiem można, co on wie o policji – ale do polityków opozycyjnych, czy upoważnili popularnych krawężników do koordynowania własnych briefingów.
Zwłaszcza, że to pomnik walczącej nie tylko o wolną ale i demokratyczną Polskę Armii Krajowej a nie na przykład policji granatowej, za okupacji wyłudzającej łapówki i wysługującej się Niemcom. Poprzednim razem inny funkcjonariusz – tyle że po cywilnemu – przeganiał mnie skądkolwiek w latach 80, z placu Zamkowego w przeddzień planowanej tam demonstracji, ale wtedy wydawało mi się, że jesteśmy z Kamińskim po tej samej stronie. A może nawet naprawdę tak było.
Policja kieruje ruchem na konferencjach opozycyjnych liderów, ale brak jej tam, gdzie naprawdę jest potrzebna. Ponieważ warszawiacy stosują się do apeli o pozostanie w domach, szwendających się bezdomnych widać i słychać bardziej niż kiedykolwiek. Walczy z rozsiadającymi się przy wejściu agresywnymi żebrakami jak umie ochrona sklepów, np. Rossmanna przy Świętokrzyskiej, bo odstraszają klientów, ale policji problem nie interesuje, choć funkcjonariusze chętnie popisują się arogancją wobec praworządnych obywateli. Tymczasem ze względu na brak higieny lumpy i ich zgromadzenia stanowią oczywiste zagrożenie epidemiologiczne. Żeby z nimi walczyć nie potrzeba nadzwyczajnych środków z ostatnich dni, bo wedle polskiego prawa natarczywe żebractwo jest karalne. Inna rzecz, że horrendalna liczba przedstawicieli marginesu na ulicach stolicy i innych polskich miast stanowi efekt polityki społecznej poprzednich dekad, zwłaszcza eksmisji na bruk i masowego zamykania miejsc pracy. Efekt się kumuluje podczas pandemii. Ciekawe, czy władza zamierza kontrolować noszenie przez tę grupę masek ochronnych z chwilą, gdy 16 kwietnia stanie się ono obowiązkowe.
Przykład idzie z góry, a suweren to ogląda i ocenia. 10 kwietnia władza nie zachowując przepisowych odstępów świętowała rocznicę katastrofy smoleńskiej, chociaż od zwykłych obywateli wymaga respektowania rozlicznych i niełatwych ograniczeń. Innym zabrania grupować się w więcej niż dwie osoby. To kolejny przejaw arogancji. Ludzie to widzą, z oceną ich reakcji nie trzeba czekać na wyniki sondaży.
– Wielki Piątek końca rządu początek – rymuje kobieta w zewnętrznej kolejce do Merkurego na Żoliborzu, od kilkudziesięciu lat głównego marketu dzielnicy, w godzinach zastrzeżonych dla emerytów. I żeby nikt nie miał wątpliwości, o kogo chodzi, precyzuje: – Morawiecki ma przesrane. Kolejka zachowuje przepisowy dwumetrowy odstęp i słucha z aprobatą. Niedaleko stamtąd do willi Jarosława Kaczyńskiego. Zwykle wybory przegrywa u siebie, nawet jeśli wygrywa w kraju. Charakterystyczne, że dowcipy i anegdoty o władzy przestały być ciepłe i wyrozumiałe, nie dotyczą już kota prezesa ani jego ubankowienia, przypominają bardziej te o Jaruzelskim niż bardziej wyrozumiałe o Gierku.
Banksterzy i koronaświrusy
Koronaświrusy – ten wielki napis sprayem na ogrodzeniu podsumowuje podejście podatnika i obywatela do rodzimej klasy rządzącej. Symbolicznie znalazł się akurat na blaszanym płocie okalającym powstający przy rogu Tamki i Kopernika pomnik Solidarności. Złośliwi powiadają, że ponieważ obecny szef NSZZ Piotr Duda jest za mały i pomimo cokołu nie będzie widoczny z odległości, monument powinien przedstawiać poprzedniego przewodniczącego związku Janusza Śniadka trzymającego parasol nad Jarosławem Kaczyńskim, co rzeczywiście czynił podczas jednego z mityngów na świeżym powietrzu. Wcześniej na chodniku ktoś nabazgrał kolorową kredą: pomnik zastąpienia u władzy bandytów przez złodziei. Oddaje to stosunek młodszych roczników do transformacji ustrojowej. Zaś natrętna propaganda na rzecz głosowania korespondencyjnego przyniosła nikły efekt we wszystkich rocznikach, skoro zamiar uczestnictwa w wyborach prezydenckich w tej formie przyjętej jako wyłączna deklaruje ledwie 38 proc indagowanych przez United Survey. W realu udział może się okazać jeszcze skromniejszy niż w sondażu, skoro w wyjątkowo stabilnej demokracji szwajcarskiej okazało się niedawno, że w wyborach lokalnych w Genewie też poprzez pocztę zagłosowało zaledwie 24 proc uprawnionych.
Pandemia bezlitośnie obnażyła słabości państwa wiecznej transformacji, indolencję jego służb i urzędników, marazm i bezduszność. Charakterystyczne, że pomimo powagi sytuacji ZUS nie zdobył się na prosty gest wcześniejszego jeszcze przed Świętami wypłacenia świadczeń emerytom, którzy odbierają je zwykle np. piętnastego. Chociaż nic by to nie kosztowało, a ułatwiło życie.
Nawet uzasadnione przywileje seniorów w rzeczywistości odbijają się już w krzywym zwierciadle. Ochroniarz sieciowego marketu w Legionowie nie wpuścił do środka osiemdziesięciolatka, odsyłając go, żeby przyszedł miedzy godz. 10 a 12. Co pozostaje w oczywisty sposób bezprawne, podobnie jak żądanie przez niektórych właścicieli punktów usługowych i sklepów płatności wyłącznie kartą. Na banknotach emitowanych przez NBP wciąż możemy przecież przeczytać, że są prawnym środkiem płatniczym w Polsce. W świetle prawa nic się nie zmieniło, ale przykład idzie z góry, skoro minister finansów zapowiada ograniczenie obrotu gotówkowego. Rząd przeznacza na banki w pakietach ratunkowych dziesięć razy więcej niż na służbę zdrowia. Prezydent Andrzej Duda nie ukrywa, że tarcza antykryzysowa stanowi część jego programu wyborczego. Chroni jednak system finansowy, a nie polskiego przedsiębiorcę, który zanim udowodni w urzędzie, że pomocy potrzebuje, już zdąży firmę stracić. Zagraniczne instytucjeb finansowe, wszystkie te citibanki i credit agricole przez dziesięciolecia czerpały stąd przy nikłych nakładach krociowe zyski, więc mogłyby teraz walkę z kryzysem skredytować. Finansjera korzystała też z ułatwień naruszających równość wobec prawa, włącznie ze słynnym sądem lubelskim, znanym wielu przedsiębiorcom i „kreatywnym” z wydawania zaocznych wyroków bez rozpoznania sprawy – na firmy i konsumentów jak niegdyś na ludzi w „procesach kiblowych” czasów stalinowskich.
Pomysł ograniczenia wyborów do głosowania korespondencyjnego zamieniłby święto demokracji w ponury akt biurokratyczny, którego dopełniliby tylko najmniej krytyczni zwolennicy władzy. Nie eliminuje ryzyka. Przerzuca je tylko po części z komisji wyborczych na Pocztę Polską, której pracownicy i tak mają co robić w dniach pandemii – choćby wypłacać jak należy emerytury i renty.
Bolesław Prus, żeby pokazać realistyczny obraz XIX-wiecznego kapitalizmu zabrał czytelnika „Lalki” wraz ze Stanisławem Wokulskim na spacer po Powiślu. Gdy wyniki badań nie nadążają za nastrojami, można próbować to powtórzyć. Właściciel małej libańskiej czy tureckiej knajpki przy Topiel widząc mnie przez szybę drzwi szybko odwraca wywieszkę na drugą stronę, zmienia z „zamknięte” na „otwarte”. Za kawę cappuccino liczy 10 zł, ale jest doskonała. Rozsiadam się przy jedynym stoliku w ogródku, bo surowe acz sensowne przepisy o zachowaniu dwumetrowego odstępu między ludźmi nie pozwalają na ustawienie choćby jednego więcej. W Warszawie widać, kto pomimo kryzysu walczy a kto się poddał. Pozamykano wszystkie Green Coffee Nero Adama Ringera ale i kebabownie King, walczą za to na równi z Żabkami i Biedronkami piekarnie Lubaszki czy Starbucksy. Autorzy programów pomocowych powinni premiować tych, co nie rezygnują, bo inaczej mieć będziemy powtórkę z 500+. Chyba, że hasło zostań w domu należy pojmować dosłownie i nie odnosić wyłącznie do warunków zagrożenia epidemiologicznego.
W szczycie walki z pandemią Andrzej Duda zabłysnął twierdzeniem, że jeśli są warunki, by chodzić do sklepu, to są również, by pójść na wybory. Dotychczas to politycy PiS szkodzili swojemu prezydentowi i kandydatowi na następną kadencję, teraz to on swoim nieśmiesznym grepsem podważył powagę premiera Mateusza Morawieckiego jako koordynatora ogólnopolskiej walki z koronawirusem, bo taką faktycznie rolę szef rządu spełnia.
Kluczowe dla przyszłości gospodarki okaże się to, czy aktywność będzie się opłacać. Nie da się przecież z dnia na dzień zamknąć 40-milionowego kraju. Ludzie rozumieją ograniczenia, zwykle je respektują, ale też dadzą nawet w kryzysie zarobić w pierwszym rzędzie temu, kto podejmie wyzwanie. Władzy zaś – jeśli naprawdę nie jest w stanie pomóc – pozostaje przynajmniej nie przeszkadzać.