To był polski przełom, który zapowiadał odzyskanie niepodległości i demokracji. Wydarzenia maja 1988 r. okazały się też pierwszym udanym współdziałaniem studentów i robotników, czego zabrakło nawet w sierpniu 1980, bo uczelnie –  w odróżnieniu od stoczni – miały wtedy wakacje. W maju 1988 r nikt nie gasił strajków, pacyfikowało je ZOMO jak w Nowej Hucie albo zawieszali do lepszych czasów jak w Gdańsku sami uczestnicy. Nikt już nie chciał naprawiać komunizmu, zarówno studenci jak robotnicy, których łączyły mit pierwszej Solidarności, czytanie drugiego obiegu oraz słuchanie Wolnej Europy zamierzali ustrój obalić. Do maja 1988 warto wracać, żeby pamiętać, że wolności nie zawdzięczamy ugodzie liberalnego nurtu z PZPR z negocjatorami z solidarnościowej lewicy, tylko protestom, które władzę zmusiły do rychłych ustępstw.    

W nocy ZOMO siłą złamało strajk w ówczesnej Hucie im. Lenina w Krakowie, ale już od rana 5 maja 1988 – zgodnie z planem – strajkował Uniwersytet Warszawski. Trudno o lepszy przykład solidarności robotników i studentów.      

Protesty społeczne zaczęły się jeszcze w kwietniu, najpierw zastrajkowała komunikacja miejska w Bydgoszczy, potem Stalowa Wola. Z początku pojawiły się postulaty płacowe, później żądania ponownej legalizacji Solidarności. Związek działał od prawie siedmiu lat nielegalnie i – to miara paradoksu – znajdował się w głębokim kryzysie. Amnestia przygotowana przez generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, ogłoszona we wrześniu 1986 r. miała osłabić opozycję, co się udało, bo wypuszczenie więźniów politycznych odbierało główny moralny argument walce z komunizmem. Sukcesów jednak PZPR nie miała, jesienią 1987 r. Jaruzelski przegrał rozpisane przez siebie referendum z pytaniem o radykalne reformy gospodarcze. W lutym nast. roku wprowadzono podwyżki cen podstawowych artykułów, Polska pozostawała krajem niedoborów, przez bardziej zaradnych uzupełnianych w handlujących za dolary Peweksach. Utrzymywano system kartkowy na podstawowe produkty. Dlatego też w protestach robotniczych najpierw pojawiły się żądania socjalne. A zaczęło się w mniejszych ośrodkach, gdzie braki bardziej odczuwano.

Strajkowały jednak również tradycyjne bastiony Solidarności: Nowa Huta (kombinat nosił wtedy imię Lenina) i Stocznia Gdańska. Wybrano innych niż przed laty liderów: strajkiem w hucie kierował Andrzej Szewczuwaniec, w stoczni Alojzy Szablewski. Znaczące, że żaden nie zrobił później wielkiej kariery w polityce, choć ten drugi nawet był posłem.   

Rządzący Polską generałowie podjęli próbę złamania protestów, ale w inny sposób niż w grudniu 1981 r: bez wprowadzania stanu wojennego zdecydowali się kruszyć je kolejno siłami szturmowych oddziałów milicji. Powiodło się to w Hucie im. Lenina gdzie użyto nawet brygady antyterrorystycznej w trakcie interwencji w nocy z 4 na 5 maja.

Od rana zastrajkował jednak wtedy Uniwersytet Warszawski. Format protestu nie miał nic wspólnego z posępną studencką jesienią z 1981 r. Ponieważ pogoda była piękna, strajk przybrał postać pikniku, studenci siedzieli na trawnikach. Odbywały się jednak też spotkania autorskie – jak poety Piotra Matywieckiego. Zaś jeden z plakatów wywieszony akurat na polonistyce zapraszał na „spotkanie z załorzycielami (tak przez rz w oryginale) NZS z 1981 r”, co potwierdzało stereotyp, że studenci tego wydziału nagminnie robią błędy ortograficzne. Weteranów pierwszego NZS wysłuchiwano… ale nie słuchano. Nowe pokolenie studentów wyłoniło własnych przywódców, stali się nimi na UW Andrzej Anusz i Mariusz Kamiński. W odróżnieniu od liderów sprzed siedmiu lat, zwykle leserów i wiecznych studentów na urlopach dziekańskich, którym obce były socjalne problemy mieszkańców akademików – następcy normalnie chodzili na zajęcia, znali nastroje i kłopoty kolegów, inicjowali też akcje społeczne mające na celu ratowanie zaniedbanej Biblioteki Uniwersyteckiej i poprawę warunków w domach akademickich. Jeśli trzeba było – zajmowali się biletami miesięcznymi. Rzadziej też od starszych kolegów organizowali msze za Ojczyznę. Strajk na UW poparły akademickie struktury KPN i PPS. Cieszył się też faktycznym wsparciem sporej części profesury w tym sympatyzującego z opozycją rektora Grzegorza Białkowskiego – fizyka i poety. Protest przebiegł sprawnie, bez użycia siły przez władzę i pokazał kreatywność młodej opozycji.

10 maja 1988 r. strajkujący ze Stoczni Gdańskiej postanowili sami zakończyć protest, uprzedzając planowaną interwencję ZOMO. Odbyło się to honorowo, ze wspólnym wymarszem przez bramę zakładu. Ponieważ rzecznik rządu Jerzy Urban wcześniej powiadamiał, że w stoczni strajkuje tylko 300 osób, wychodzący tłumnie robotnicy skandowali dla żartu: „Jest nas trzystu, jest nas trzystu” co pomimo powagi sytuacji rozśmieszało przechodniów, spoglądających na ich długie szeregi. Podobnie jak na Uniwersytecie również i tu humor i luz zyskały rację bytu. Stanowiło to nową jakość wobec kostycznej powagi z lat 1980-81 i martyrologii późniejszych lat. Nową atrakcyjną formułę znalazła Pomarańczowa Alternatywa, narodzona we Wrocławiu z inicjatywy Waldemara Fydrycha „Majora”. Uczestnicy jej happeningów rozdawali za darmo przechodniom na Świdnickiej niedostępny w sklepach papier toaletowy albo wywieszali transparenty typu „Nie każdy kraj jest rad”. W Warszawie przeprowadzili z tekturowym czołgiem szturm na studium wojskowe, gdzie udawali, że biorą do niewoli kadrę – zresztą i jej nastroje się zmieniały, skoro w roku akademickim 1987/88 jeden z politruków, pułkownik  w stalowym  mundurze lotnika w trakcie zajęć porównywał wojewódzkich sekretarzy PZPR do… gauleiterów. Stanowiło to już zapowiedź 4 czerwca 1989 r, kiedy to Solidarność wygrała wybory nawet w tzw. obwodach zamkniętych.         

Władza majowych protestów nie pokonała, tylko je przeczekała. Strajki – już tylko robotnicze, bo studenci znów jak w 1980 byli na wakacjach – powróciły w sierpniu 1988 r. W ostatnim dniu tego miesiąca po mediacji Kościoła doszło do spotkania Lecha Wałęsy z Kiszczakiem, którego efektem stało się wygaszanie protestów w zamian za rozmowy, przygotowujące ponowna legalizację Solidarności – najpierw sekretne w Magdalence (uczestniczyli w nich m.in. Lech Kaczyński i Adam Michnik a po stronie rządowej obok Kiszczaka partyjny intelektualista prof. Janusz Reykowski), potem już w kolejnym roku – przy Okrągłym Stole (6 lutego – 5 kwietnia), gdzie uzgodniono zasady wyborów, przygotowanych na 4 czerwca 1989 r. Wszystkim tym działaniom brakowało już jednak tej spontaniczności i kreatywności, jakie cechowały robotniczy i studencki maj 1988 r. Nie jest to jednak z pewnością winą jego uczestników. Chcieli oni komunizm obalić a nie ulepszać, utorowali drogę wolności i niepodległości i wszystkiemu co nastąpiło później. W maju 1988 r. objawiło się – tak wśród przywódców jak uczestników protestów – nowe pokolenie opozycji, wrażliwe na legendę Solidarności, wychowane na publikacjach podziemnych i zagranicznym radiu (RWE, Głos Ameryki, BBC). Za to trauma porażki z grudnia 1981 r. była tym rocznikom obca, bo czas ten spędziły jeszcze w szkole. Stąd odwaga i determinacja tego pokolenia. Pierwszego od czasów Legionów i POW pokolenia zwycięzców. Generacją tragiczną stali się akowcy, straceńczą żołnierze wyklęci, ciężko doświadczoną przez represje i przymusową emigrację – pokolenie sierpnia 80. Zwrot w polskiej historii za sprawą którego komunistyczna władza znalazła się w defensywie nastąpił w maju 1988 i od tego czasu nic już nie było takie jak przedtem. Dlatego też, chociaż nie jest to okrągła rocznica warto o niej pamiętać, gdy refleksji ale i nadziei potrzebujemy bardziej niż kiedykolwiek.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 4.7 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here