Tag: USA

Miejsce w szeregu

Wspólna wizyta prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska u Joe'go Bidena nie zaowocowała konkretami, jakich mogli spodziewać się optymiści. Trudno, żeby w stan euforii wprawiła nas zapowiedź sprzedaży przez Amerykanów 96 śmigłowców Apache na kredyt, jakiego nam Stany Zjednoczone udzielą czy przekazania samolotów F-35 oraz 450 wyrzutni HIMARS. Zaś powtórzenie po raz trzeci, że zobowiązania co do wspólnej obrony pozostają w mocy nie uspokoi zatroskanych o własne bezpieczeństwo Polaków w sytuacji gdy miejsce wypowiadającego te słowa demokraty może za dziesięć miesięcy zająć w Białym Domu republikanin Donald Trump.

Czy grozi nam nowa Jałta

...i kto komu powinien być wdzięczny Amerykański senator republikański Lindsey Graham próbuje zawstydzać Polaków za nasz krytycyzm wobec obstrukcji...

Kapitan Ameryka, James Bond, Joe Biden…

Nazwanie "świętym" zobowiązania do wspólnej obrony członków NATO, zawartego w artykule piątym Traktatu Waszyngtońskiego, tłumaczy sens przyjazdu Joego Bidena do Polski tuż przed rocznicą kremlowskiej inwazji na Ukrainę. Tym samym nie potwierdziła się ocena autorstwa Bronisława Komorowskiego, że był to wyłącznie kamuflaż dla wcześniejszej kijowskiej podróży. Chociaż również jej wagę trudno przecenić, a towarzyszące jej okoliczności nazwać trzeba brawurowymi.

Ameryki nie odkrywać, tylko z nią negocjować

Miękka siła i twarde rozwiązania Za pomocą Ukrainie opowiada się 90 proc Polaków, przybyłych stamtąd uchodźców lubi 80...

Żeby wojna nie spowszedniała

Tylko w ostatnich tygodniach prezydent Andrzej Duda dwukrotnie spotykał się ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Wołodymyrem Zełenskim: po raz pierwszy w grudniu, kiedy ten powracał z podróży do Stanów Zjednoczonych - pierwszej zagranicznej, jaką odbył od początku rosyjskiej inwazji - drugi zaś w styczniu we Lwowie, z udziałem również prezydenta Litwy Gitanasa Nausedy. Duda był tam fetowany przez entuzjastycznie przyjmujących go mieszkańców. 

Wyczucie Clintona, zagadka Bidena. Polscy mentorzy amerykańskich demokratów

czyli  kto  programuje  globalną  politykę  wschodnią Zbigniew Brzeziński, doradca Jimmy'ego Cartera wspólnie z Janem Pawłem II ratował nas...

Podzielony Zachód i miękka siła Polski

Niemal w tym samym czasie, gdy prezydent Wołodymyr Zełenski ze zręcznością wieloletniego aktora serialowego hipnotyzował Amerykanów i przyjmował obietnice pomocy ze strony Joego Bidena - francuski przywódca Emmanuel Macron sprzeciwił się przyszłemu wstąpieniu Ukrainy do NATO. Nie chodzi tu wcale o różne racje, problem stanowi brak strategii. Wolny świat wciąż nie jest w stanie wypracować wspólnego frontu wobec wojny na Wschodzie.

I tak rozumieć trzeba Jałtę

W tym samym czasie, kiedy USA deklarują stanowcze poparcie dla napadniętej Ukrainy, doradca prezydenta Stanów Zjednoczonych demokraty Joego Bidena do spraw bezpieczeństwa państwa, Jake Sullivan, konferował zakulisowo z szefem putinowskiej rady bezpieczeństwa Nikołajem Patruszewem oraz prezydenckim doradcą w kwestiach zagranicznych Jurijem Uszakowem. Poza obnażeniem dwulicowości Ameryki sam fakt rozmów niesie za sobą wiele niebezpieczeństw. Przeciekom o potajemnych kontaktach towarzyszą inne: o presji na ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego ze strony USA, żeby zerwał z zasadą, że z agresorem nie prowadzi żadnych pertraktacji. 

Od Gagarina do Putina

Strach jest złym doradcą, a Amerykanie nie wyzbyli się go wobec Rosji, wzbudzającej lęk od czasów pozyskania własnej bomby wodorowej i "szoku posputnikowego", kiedy to wystrzelenie w kosmos pierwszego sztucznego satelity Ziemi (1957 r.) a później premierowy załogowy lot Jurija Gagarina (1961 r.) wywołały w USA stres z powodu utraconej supremacji w świecie. Już po upadku ZSRR dołączył kolejny, może gorszy demon: naiwna nadzieja, że poradziecka Rosja zechce kopiować zachodnie rozwiązania ustrojowe. A ta co najwyżej wyciągała rękę po pieniądze z Ameryki i z Niemiec, niczego w zamian nie oferując.   

Czy demokracja musi być bezradna

Pogląd Henry'ego Kissingera, nie tylko wieloletniego sternika amerykańskiej polityki zagranicznej, ale również laureata Pokojowej Nagrody Nobla (1973 r.), przyznanej mu za zakończenie  brudnej wojny  w Wietnamie, głoszący, że Ukraina dla dobra pokoju światowego powinna oddać Rosji sporą część terytorium - oceniony został nie jako wyraz mądrości politycznej, lecz ekscentryczny wybryk politycznego emeryta, czerpiącego przy tym korzyści z "lansu", gwarantowanego mu od dawna przez kremlowskie media i instytucje.